Na to starcie czekali przede wszystkim dziennikarze. Dlaczego? Bo Leszek Miller znany jest z ciętego języka i nieskrywanej niechęci do Zbigniewa Wassermana. Poza tym Miller już raz dał się wyprowadzić z równowagi - podczas obrad komisji ds. afery Rywina. Wypalił wówczas do Zbigniewa Ziobro słynne "Jest pan zerem".
Przeczytaj koniecznie: Jachowicz: Komisja hazardowa rozczarowuje
Tym razem też było zero - zero emocji. Miller przyszedł do Sejmu z jasnym przekazem, który można streścić właściwie w trzech zdaniach. Pierwsze to:
- Nie rozmawiałem z nikim z branży hazardowej, nikt do mnie nie docierał - to słowa samego byłego premiera.
Zobacz wideo: Co o aferze hazardowej sądzą specjaliści
Drugi wątek dotyczył natomiast zmian, jakie wprowadzono w ustawie w 2003 roku, chodziło o zmniejszenie podatku od jednorękich bandytów z 200 do 50 euro. Miller twierdził, że taka zmiana było podyktowana potrzebą dostosowania przepisów do norm unijnych i miała doprowadzić do zalegalizowania znacznej części "szarej strefy".