W Muzeum Wojska Polskiego została otwarta wystawa "Biuro Ochrony Rządu - Zawsze dla Ojczyzny". Zaprezentowano na niej przedmioty i pamiątki po funkcjonariuszach BOR, którzy zginęli w katastrofie. Zwęglone paszporty, legitymacje służbowe, zegarek, radiostacje i radiotelefony. Umieszczone w specjalnej gablocie budziły ogromne emocje wśród rodzin zmarłych oficerów.
Przeczytaj koniecznie: Katastrofa smoleńska. Potencjalne powody tragedii według polskich służb - ZDJĘCIA PROKURATORSKIE
Oprócz krewnych ofiar na uroczystości otwarcia wystawy pojawili się funkcjonariusze BOR z szefem gen. Marianem Janickim (49 l.) na czele, przedstawiciele Wojska Polskiego oraz szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski (55 l.). Zabrakło tylko kogoś z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji... A zaproszenia poszły do ministra Millera i jego zastępcy Adama Rapackiego (51 l.).
Uczestnicy wystawy nie kryją żalu. Rozmawiają z nami anonimowo.
Oficer BOR nr 1: - Zostaliśmy potraktowani po macoszemu. A przecież chronimy najważniejsze osoby w państwie. Oficer BOR nr 2: - Ta wystawa ma dla nas osobisty wymiar. Zginęli w niej nasi koledzy i koleżanka. Przykro, że nikogo nie było z ministerstwa - ocenia.
Patrz też: Awantura o Smoleńsk. Wdowy po zmarłych politykach krytykują premiera
Żona zmarłego oficera: - Co tu komentować? Żal, po prostu żal...
MSWiA tłumaczy nieobecność swojego szefa obowiązkami służbowymi. - Minister Jerzy Miller bardzo chciał być na uroczystościach, ale w tym czasie miał spotkanie u premiera w sprawie emerytur mundurowych i nie zdążył - mówi rzecznik resortu Małgorzata Woźniak.