Lekarze nie wykryli nieprawidłowości w rozwoju płodu, gdy Anna przychodziła na USG. Całe szczęście, że bardzo chciała mieć filmik w 3D przedstawiający synka. Wybrała się więc do prywatnej pracowni USG w Tychach. Tam okazało się, że chłopiec ma wytrzewienie - co oznacza, że powłoki brzuszne nie są zamknięte i jelita wysunęły się na zewnątrz. Annę skierowano od razu do szpitala w Rudzie Śląskiej. Choroba wzięta pod obserwację nie pogłębiała się, dziecko miało więc szanse na przetrwanie. Lekarz zalecił wykonywanie USG co tydzień i wcześniejszy poród przez cesarskie cięcie, a potem natychmiastowy transport dziecka karetką noworodkową do jego kliniki. Anna otrzymała skierowanie na oddział patologii ciąży w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Katowicach (CSK). Ponieważ znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka, poród w tym miejscu był dla chłopca najlepszą opcją - transport karetką trwałby zaledwie kilka minut. W terminie zaleconym przez lekarza z prywatnej kliniki Anna pojawiła się ze skierowaniem w CSK. Lekarz, który ją przyjął oznajmił, że zna się lepiej i przesunął termin porodu na później. Zanim nadszedł wyznaczony dzień, Annie odeszły wody. Niedługo później przyszła do niej lekarka i oznajmiła, że dziecko nie żyje. Gdyby lekarz nie zakwestionował opinii innego lekarza, dzisiaj Miłosz byłby uśmiechniętym sześciolatkiem. Teraz jego rodzicom zostało tylko rozżalenie i desperackie próby znalezienia winnego. Do tej pory każda z nich kończyła się fiaskiem - wszystkie sprawy sądowe zostawały umarzane. Po latach Anna i Mateusz doczekali się syna. W wieku 4 lat wykryto u niego autyzm. Zrozpaczeni rodzice zwracają się o pomoc w zbiórce na leczenie.
#RT Nie bądź obojętny ! Udostępnij Apel mojego Syna chorego na Autyzm . Przekaż Darowiznę https://t.co/Nh93v7TQLx pic.twitter.com/VeMc8fUkbs
— Mateusz Gruźla (@MateuszGruzla) 13 kwietnia 2016
Czytaj też: Pomóżmy Kubie żyć!