Katarczycy są tak bardzo zainteresowani kupnem stoczni w Gdyni i Szczecinie, że już dwukrotnie uciekali od podjęcia decyzji. Po raz pierwszy transakcja nie doszła do skutku, gdy tajemniczy inwestor (tajemniczy, bo rząd długo nie chciał powiedzieć, kto chce kupić stocznie), fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights po cichu wycofał się z umowy i nie zapłacił za przedsiębiorstwa w Szczecinie i Gdyni.
Tym razem inny katarski fundusz - QIA miał czas do północy z niedzieli na poniedziałek, by zdecydować, czy weźmie udział w transakcji. Do tej pory rząd nie doczekał się odpowiedzi, choć jeszcze w ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk mówił o "intensywnym zainteresowaniu" ze strony Katarczyków.
Co na to Ministerstwo Skarbu? - Czekamy - odpowiadał w niedzielę dziennikarzom rzecznik resortu Maciej Wiewiór.
Opozycja nie ma złudzeń. Zdaniem Marka Gróbarczyka z PiS, rozmowy "ostatniej szansy" były tylko inscenizacją, dzięki której politycy PO mogliby wyjść z twarzą ze stoczniowej porażki.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że to Grad kupował Katarczykom bilety do Polski, aby potem mógł pokazać, że spotykał się z nimi i walczył do końca o stocznie - komentuje w rozmowie z "Dziennikiem" europoseł PiS.