Przypomnijmy, w poniedziałek „Super Express” ujawniliśmy, że Wojtunik pod koniec lipca o mały włos nie stracił życia. Kiedy jechał swoim, prywatnym samochodem usłyszał dziwne dźwięki wydobywające się z lewego, przedniego koła. Po dokładnym sprawdzeniu okazało się, że miał poluzowanych pięć śrub. Sprawą już zajęła się Prokuratura Okręgowa w Warszawie. A czynności w tej sprawie prowadzi Komenda Stołeczna Policji.
>>> Szykują zamach na szefa CBA
Wojtunik zanim został w 2009 r. szefem CBA przez wiele lat pracował w Centralnym Biurze Śledczym. Walczył z najgroźniejszymi przestępcami, ma wyroki śmierci od płatnych zabójców. O tym, że ma wiele wrogów nie trzeba nikomu powtarzać. To dlatego od początku służby w CBA otrzymał ochronę z BOR.
Jak ustalił „Super Express”, sens ochraniania Wojtunika zaczął kontestować dopiero Jacek Cichocki (szef MSW od grudnia 2011 do lutego 2013). Podczas jednego ze spotkań służbowych sugerował, że Wojtunikowi nie należy się ochrona i generuje to tylko koszty. Powodem miał być nie najlepsze relacje między Cichockim a Wojtunikiem.
- Gdyby mógł Cichocki chętnie by się go pozbył. Bo Wojtunik nie chciał się podporządkować ministrowi. A Cichocki chciał mieć kontrolę nad wszystkimi służbami w Polsce – mówi nasz informator, oficer służb specjalnych.
Na odebranie ochrony nie zgodził się były szef BOR gen. Marian Janicki. A po incydencie z odkręceniem śrub, BOR nie odstępuje szefa CBA nawet na krok.