Ponad miesiąc temu reporter śledczy "Super Expressu" ujawnił, że od dłuższego czasu Jacek Paszkiewicz nie spłaca swojego prywatnego zobowiązania wobec firmy windykacyjnej "Consultos Indos" z Wałbrzycha. Dzisiaj dług łącznie z odsetkami wynosi ok. 185 tys. zł. Kiedy firma chciała na poczet należności zająć mu jego działkę budowlaną w woj. pomorskim, Paszkiewicz natychmiast sprzedał ją, po zaniżonej cenie, swojej podwładnej i szefowej mazowieckiego oddziału NFZ Barbarze Misińskiej (52 l.). Misińska to wieloletnia bliska przyjaciółka Paszkiewicza.
Po wielu bezskutecznych próbach odzyskania długu firma windykacyjna zgłosiła się do komornika. A ten przystąpił do egzekucji, zajmując pensje Paszkiewicza w Narodowym Funduszu Zdrowia. Na nic jednak się to zdało. Po pismach od komornika były szef funduszu zaczął odbierać wynagrodzenie... w kasie. Firmie windykacyjnej pozostało zaalarmować o sprawie Kancelarię Premiera. A ta przekazała dokumenty do resortu zdrowia.
- Minister zdrowia otrzymał kopię pisma dotyczącego nieprawidłowości w działaniach NFZ, skierowanego przez pełnomocnika wierzyciela do prezesa Rady Ministrów. Po zapoznaniu się z treścią pisma w ocenie ministra możliwe wydało się przyjęcie stanowiska, iż zarzuty w nim przytoczone mogą stanowić przesłanki uzasadniające podejrzenie popełnienia przestępstwa przez prezesa NFZ. Dlatego minister zdrowia złożył do Prokuratury Rejonowej Warszawa Ochota zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - informuje nas Agnieszka Gołąbek, rzecznik ministra zdrowia. Wygląda więc na to, że Paszkiewicz od odpowiedzialności nie będzie mógł się już uchylać...