Według Krajowego Rejestru Sądowego wciąż jest w zarządzie należącej do Niemca spółce Agemark. To tajemnicza firma, bo od lat nic nie robi. Również Graś, choć zasiadał w jej władzach od 2003 roku, nie zarobił na tym oficjalnie ani grosza. Po co więc trzyma się firmy, która przynosi tylko straty? Może dlatego, że mieszka... w jej siedzibie, czyli okazałym pałacyku pod Krakowem!
Zgodnie z prawem Graś powinien złożyć rezygnację z zarządu spółki tuż po objęciu ministerialnej teki. W oświadczeniu majątkowym na-pisał, że zrobił to 22 lutego (2 dni przed nominacją). Ale w KRS nie ma po tym śladu. W połowie maja wysłaliśmy ministrowi pytania w tej sprawie. Długo nie odpowiadał. Jak ustaliliśmy, dopiero potem, 21 maja, w sądzie został złożony wniosek o wykreślenie Pawła Grasia z funkcji członka zarządu. Okazuje się jednak, że nie pożegnał się z interesem. Teraz spółki dogląda Dagmara Graś... żona ministra, która została prezesem Agemark. Czy w ten sposób rzecznik obchodzi ustawę antykorupcyjną?
Graś utrzymuje, że firma, która podobno zajmowała się usługami informatycznymi i konsultingowymi, od lat nic nie robi. Jej właścicielem jest Niemiec, Paul Rogler. Dlaczego spółka, która nic nie robi, nie została zlikwidowana? Jak ustaliliśmy, powód, dla którego minister tak kurczowo trzyma się niedochodowego interesu, może być też inny. Od kilkunastu lat Grasiowie mieszkają w Zabierzowie - w pałacyku, w którym zarejestrowana jest... spółka Agemark. Na budynku nie ma jednak tabliczki z nazwą firmy. Grasiowi "Super Express" zadał pytanie, na jakiej zasadzie mieszka w siedzibie spółki należącej do Niemca? - Na podstawie umowy o świadczeniu wzajemnym - odparował minister. Nie sprecyzował jednak, czy chodzi o zwykły najem z czynszem, czy też rozlicza się z Roglerem w inny sposób i np. robi w Zabierzowie za dozorcę?