Na wolnym rynku za takie luksusowe, świeżo wyremontowane lokum w samym sercu stolicy minister musiałby zapłacić od 6 do 8 tys. zł. Ale że mieszkanie należy do PKP, polityk mógł w nim zamieszkać prawie za darmo. I choć początkowo płacił za nie ledwie 700 zł, to później stawka wzrosła o 400 zł - informuje TVN24. - Na czas pełnienia funkcji wynajmujemy mieszkania różnym menedżerom. Zasady są w tych przypadkach jasno określone - tłumaczy Łukasz Kurpiewski, rzecznik PKP S. A., podkreślając, że "opłaty zostały ustalone zgodnie z trendami rynkowymi".
Oburzenia sprawą nie kryją jednak kolejowi związkowcy. - Takie zaniżanie cen to nie wyjątek, ale norma. W tym przypadku jest to tym bardziej nieetyczne, że sprawa nie dotyczy pracownika PKP, a funkcjonariusza publicznego. A lista pracowników czekających na mieszkania jest długa - oburza się Dariusz Browarek z Federacji Związków Zawodowych Pracowników PKP.