Losy ministra obrony narodowej rozstrzygną się kiedy posłowie będą głosowali nad jego odwołaniem. Minister Klich, który był gościem programu „Tomasz Lis na żywo” próbował bronić swojego dobrego imienia, szarganego przez polityków opozycji.
Ludwik Dorn, autonomiczny współpracownik PiS zarzuca ministrowi, że za jego kadencji w katastrofach Bryzy, Casy, Mi-24 oraz tupolewa zginęło 121 osób i szef MON ponosi za to odpowiedzialność.
Patrz też: Awantura w Sejmie o katastrofę. Macierewicz (PiS): Nie było takiego zaprzaństwa w historii Polski, minister Klich: To uwłacza rządowi, słowa niegodne posła
- Nie uchylam się od odpowiedzialności, ponoszę odpowiedzialność za wszystkie decyzje, które podjąłem w ciągu tych trzech lat bez względu na to czy był to poniedziałek czy piątek. I decyzja o profesjonalizacji sił zbrojnych, ale też decyzje drobne. Zależy mi na sprawiedliwej ocenie tego, co w ciągu 3 lat udało się zrobić w resorcie obrony – bronił się Klich.
Po tragedii w Mirosławcu, w której zginęło 20 wojskowych minister chciał odwołać gen. Andrzeja Błasika, dowódcę sił powietrznych, bo „taka jest hierarchia odpowiedzialności w resorcie, że za bezpieczeństwo lotu odpowiadają dowódcy poszczególnych jednostek sił powietrznych, natomiast nadzór nad tym bezpieczeństwem sprawuje dowódca sił powietrznych”. Gen. Błasik został na stanowisku. Obronił go prezydent Lech Kaczyński.
Wydawałoby się, że po dwóch katastrofach konsekwencje powinien ponieść sam minister Klich, ale on cały czas utrzymuje, że decyzja leży w gestii szefa rządu, który „zna bilans jego ministrowania, wie co się udało, a co nie wyszło”.
Szef MON nie mógł się powstrzymać przed oceną wniosku PiS o wotum nieufności. - Uzasadnienie jest z kosmosu. Nie z tej ziemi. Największe dokonanie rządu premiera Tuska jeśli chodzi o sferę obronności, czyli zakończenie programu profesjonalizacji, jest przedstawiane na opak. W krzywym zwierciadle pokazuje to, co udało się zrobić - oburzył się.