Tylu nieuprzejmości i złośliwych uwag od podwładnych jeszcze nie usłyszała. Minister zdrowia Ewa Kopacz postanowiła sprawdzić jak nocne punkty medyczne w Warszawie traktują chorych. Wystarczyło odwiedzić kilka przychodni, by przekonać się, że zrozumienie, ciepło i troska pracowników służba zdrowia wobec pacjentów to mit.
Szefowa resortu zdrowia udawała zwykłą pacjentkę. Szybko okazało się, że to był błąd. Jak czytamy na portalu „Echo Dnia” z jednego gabinetu została niemal wyrzucona.
Przeczytaj koniecznie: Nie dopłacisz do lekarza, szybciej umrzesz!
Więcej
https://www.se.pl/wiadomosci/polska/nie-dopacisz-do-lekarza-szybciej-umrzesz-aa-yHGG-RpQh-zCSZ.html
- Zapukałam do drzwi gabinetu i rozległ się taki wrzask, że aż przestraszyłam się – opowiadała Ewa Kopacz. Ale to nie wszystko. W innej placówce została zbesztana przez recepcjonistkę. Pracownicy zmienili nastawienie dopiero gdy szefowa resortu zdrowia ujawniła swoją tożsamość.
Minister mogła na własnej skórze odczuć na jaki poziom nocnej opieki mogą liczyć chorzy. Zapewnia, że zrobi wszystko by pacjenci czuli, że lekarze, pielęgniarki i reszta personelu przychodni pochodzi do nich z troską. Nie chciała jednak zdradzić czy nieuprzejmych pracowników spotkały konsekwencje.