Dziś miliony Polaków harują w pocie czoła za grosze. Często, pracując na umowach śmieciowych, dostają 2,5 zł czy najwyżej 4 zł za godzinę pracy. Takie głodowe płace nie pozwalają na godne przeżycie. I dlatego związkowcy z OPZZ z Janem Guzem (57 l.) na czele wyszli z propozycją, aby wprowadzić w Polsce minimalną stawkę za godzinę pracy, która wynosiłaby 11 zł.
Zobacz: Wiceprezes Agencji Rynku Rolnego załatwił koledze pracę za 700 tys. złotych
- Rząd musi takie rozwiązanie wprowadzić, żeby ulżyć osobom zatrudnianym na śmieciówkach! - grzmi Guz. Tymczasem minister pracy chce wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej, ale na poziomie 10 zł. W resorcie trwają już prace nad takim rozwiązaniem.
- Najpierw rzetelny raport i analiza możliwości, potem dalsze działania. Raport powstaje w dwóch departamentach ministerstwa i ma ocenić nasz system prawny i ewentualne potrzeby niezbędne do wprowadzenia stawki godzinowej za pracę w Polsce. Nie mogę zgodzić się na stawkę za pracę w wysokości np. 2,4 zł. Taka stawka jest niedopuszczalna - mówi nam Kosiniak-Kamysz.