"Super Express": - Jak ocenia pani sejmowe orędzie prezydenta Kaczyńskiego?
Dorota Gawryluk: - Wystąpienie akurat w tym czasie jest ewidentnie częścią kampanii do Europarlamentu. Jednak skoro prezydent ma prawo do orędzia, to czemu ma z niego nie skorzystać? Jak można mieć pretensje do głowy państwa o to, że występuje w Sejmie? Niezależnie od kampanii, pytania które zadał, były wszak bardzo celne. Cóż bowiem wiemy o tym, co robi rząd w celu walki z kryzysem?
- Właśnie. Co wiemy?
- Niewiele. Dokładnie te same pytania, które zadał prezydent, zadaliby dziennikarze i wszyscy obywatele. Rząd do tej pory nie chciał na nie jasno odpowiedzieć. A efektów działań raczej nie było. Mam wrażenie, że ministrowi finansów Rostowskiemu wydaje się, że jest niemal Bogiem. Unika tłumaczenia się z tego, co robi. Łaskawie godzi się na jakieś ekskluzywne wywiady, ale i to rzadko. W ogóle politykom coraz częściej wydaje się, że są nie wiadomo kim - nie mają świadomości swojej roli w demokratycznym społeczeństwie. Unikają debaty nawet w mediach.
- Można odnieść wrażenie, że w polskich mediach polityków jest raczej za dużo.
- Ale to nie jest debata. Skąd wzięła się potrzeba spotkania związkowców z premierem? Właśnie stąd, że ci ludzie nie mieli gdzie rozmawiać z władzą. I jeżeli do polityków ta prawda nie dotrze, to źle skończą. Premier i jego ministrowie nie są jakimiś nadludźmi. Nawet jeżeli pochodzą z Londynu i nazywają się Jan Vincent. Szczególnie od ministra finansów powinniśmy oczekiwać, że zda przed nami relację z działań resortu. Fatalne jest też unikanie przez ministrów debaty z opozycją. To nie jest zresztą tylko grzech Platformy. Podobnie było za rządów PiS. Dlatego orędzie prezydenta oceniam dobrze. Była to próba zmuszenia premiera i ministra do zabrania głosu.
- Platforma zarzuciła prezydentowi, że włączył się w PiS-owską strategię ataku na rząd.
- Nie przesadzałabym z takimi zarzutami. Z tego punktu widzenia zawsze mamy kampanię opozycji przeciwko rządowi, bo celem jest odebranie władzy. Gdyby rząd nie unikał komunikowania się ze społeczeństwem, to prezydent nie miałby wszak amunicji do ataku na rząd i pretekstu do zadania pytań.
- Premier i minister odpowiedzieli na pytania prezydenta?
- Nie dowiedzieliśmy się niczego o nowelizacji budżetu, a to jest najważniejsze. Co to będzie oznaczało dla przeciętnych obywateli? Podwyżki podatków, cięcia na zdrowie, oświatę? Minister finansów odpowiada, że wciąż nie ma danych. Każe czekać. Rząd nie podejmuje zaś konkretnych działań. Często zadowala się psychologicznymi zagrywkami, za którymi nie stoją realne działania. Posiadaczy lokat w bankach miały uspokoić deklaracje premiera, że w ramach walki z kryzysem zwiększył gwarancje dla depozytów. Tymczasem w budżecie nie ma takich pieniędzy, żeby wypłacić wszystko, co obiecał! To nie są konkrety. A o nich politycy rozmawiać nie chcą. Premier zaprezentował to choćby w Gdańsku, debatując o stoczniach, ale nie wiadomo z kim.
Dorota Gawryluk
Publicystka Polsatu