Wczoraj przyznał się do winy i usłyszał zarzut zabójstwa. Grozi mu dożywocie. Dziś prokuratura zamierza wystąpić do sądu o tymczasowy areszt dla ojcobójcy.
Przeczytaj koniecznie: Były wiceminister transportu zamordowany. Syn zabił Eugeniusza Wróbla, zwłoki poćwiartował
Eugeniusz Wróbel zniknął jak kamfora w piątkowe popołudnie. Według rodziny wyszedł z domu w kapciach i samej koszuli. Zostawił włączony komputer, telefon, portfel, dokumenty i obrączkę, bez której nigdy z domu nie wychodził. Najbliżsi od razu zaalarmowali policję i wyznaczyli nagrodę za pomoc w odnalezieniu ojca. Prawda okazała się jednak okrutna. Polityk domu nie opuścił - został w nim zamordowany przez własnego syna, który potem upozorował porwanie.
Córka Eugeniusza Wróbla - Maria - jest wstrząśnięta. - Ciągle wierzę, że ojciec żyje, że wiadomości, które się pojawiają w mediach, są nieprawdziwe - przekonywała nas wczoraj w południe pani Maria (31 l.). Tuż przed godziną 17 wszystko było jasne.
- Niestety, Eugeniusz Wróbel nie żyje - poinformował Jacek Sławik, szef rybnickiej prokuratury. Potwierdził pojawiające się od rana spekulacje, że syn polityka przyznał się do winy. O szczegółach sprawy i motywach zbrodni prokurator nie chciał mówić.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, Grzegorz W., na co dzień mieszkający w Katowicach, przyjechał do rodzinnego domu w Rybniku w czwartek. Został na noc. W piątek pomiędzy mężczyznami musiało dojść do awantury. W jej trakcie Grzegorz W. zamordował ojca. Zmasakrowane ciało owinął tapetą i wywiózł samochodem w okolice zbiornika wodnego przy Elektrowni Rybnik. Wciąż nie wiadomo, jaki był motyw zbrodni. Nieoficjalnie mówi się o tle finansowym.
Patrz też: Syn Eugeniusza Wróbla usłyszał zarzut zabójstwa. Prokuratura ma dowody morderstwa
Grzegorz W. miał wkrótce po raz kolejny wyjechać do USA i przemierzać kraj. Prawdopodobnie poprosił ojca o sfinansowanie wyprawy. Ten odmówił. W dodatku od dawna nie akceptował stylu życia syna. Wczoraj pojawiły się też niepotwierdzone informacje, że syn polityka leczył się psychiatrycznie. Kiedy zamykaliśmy to wydanie gazety, płetwonurkowie ciągle poszukiwali ciała byłego wiceministra.