- Pożar zauważyła nasza parafianka, która po pracy przychodzi do kościoła się pomodlić – mówi ks. Artur. Kobieta otworzyła drzwi i buchnęła w nią ściana dymu. – Kobieta chciała gasić ogień śniegiem, ale na szczęście już któryś z przechodniów zadzwonił po straż pożarną – opowiada ksiądz. Na miejscu szybko pojawił się też strażnik miejski, który gasił pożar swoją gaśnicą.
Wszystkiemu z niedalekiej odległości przyglądał się 13-letni Alan. Podchodził pod drzwi świątyni i udawał przejętego akcją. – Widziałem go jak się krząta pod kościołem, ale nie przypuszczałem, że to on mógł podpalić – mówi ks. Artur. Innego zdania byli policjanci, którzy po analizie miejskiego monitoringu szybko doszli do wniosku, że za podpaleniem może stać właśnie on. Chłopak miał już bowiem na swoim koncie podpalenia w pobliskim Miliczu, gdzie mieszka jego babcia. Tam, w grudniu ubiegłego roku, podpalił kilkanaście drzewek i ogrodzenie boiska, tzw. piłkochwyty, a innym razem dwa wózki dziecięce i klatkę schodową.
– Trzynastolatka przesłuchaliśmy w komendzie w obecności mamy. Do wszystkiego się przyznał, ale nie potrafił powiedzieć, dlaczego to zrobił – mówi asp. Piotr Szczepaniak z Policji w Krotoszynie. Chłopiec za podpalenia odpowie przed Sądem dla Nieletnich. – Dobrze, że ktoś się w końcu nim zajmie – mówią sąsiedzi Alana.