Każdy minister ma do dyspozycji służbową limuzynę. I to nie tylko w godzinach pracy. Politycy jeżdżą nimi także w celach prywatnych. Mimo że luksusowe auta mają na każde zawołanie, z Kancelarii Sejmu ciągną jeszcze kasę, by tankować prywatne samochody. Na stacjach leją paliwo za pieniądze podatników.
Przeczytaj: Premier Donald Tusk wybrał się na cmentarz. Już 5 lat tęskni za mamą
Ekspertem w wydawaniu pieniędzy z naszych podatków jest minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Jak wynika z opublikowanego właśnie rozliczenia wydatków jego biura poselskiego, w 2013/r. prywatnym samochodem wyjeździł benzynę za łączną kwotę 17,6 tys. zł, czyli mógł przejechać ok. 31 tys. kilometrów.
Ile ministrowie wydają na paliwo do prywatnych aut?
Paliwa za pieniądze podatników nie żałował też sobie Stanisław Kalemba (71 l.), gdy był ministrem rolnictwa. Wydał w ten sposób 11,5 tys. zł. Radosław Sikorski (51 l.) zatankował "za nasze" za 9,6 tys. zł, a były rzecznik rządu w randze ministra, a obecny sekretarz stanu w KPRM, który dalej ma służbową furę, Paweł Graś (50 l.) - 9,5 tys. zł. - Znacznie częściej poruszam się autem prywatnym niż służbowym - tłumaczy nam Graś.
Ministrowie najwidoczniej nie słuchają swojego szefa. - Sytuacja jest bulwersująca, szczególnie jeśli chodzi o tych polityków, którzy mają w dyspozycji samochody służbowe - stwierdził niedawno Tusk, komentując sprawę sięgania przez ministrów po parlamentarną pulę na benzynę.
Jak widać, szefowie resortów nic sobie z tego nie robili. A powinni wziąć przykład z premiera, który nie wydał z pieniędzy na biuro ani złotówki na benzynę do prywatnego samochodu...
Oni doją państwo najlepiej:
Radosław Sikorski (51 l.) 9600 zł
Bartosz Arłukowicz (43 l.) 17 652 zł
Paweł Graś (50 l.) 9503 zł
Polub se.pl na Facebooku