Rok temu Oti mówiła, że stara się nie szukać miłości, a nawet podświadomie jej unika, po wcześniejszych dramatycznych przeżyciach. Ale podobno od pewnego czasu nie jest samotna. Nam mówiła tylko, że czas pokaże, "czy jest coś na rzeczy w kwestii uczuć".
Czyżby Otylia stała się już otwarta na uczucia? - Czas płynie dalej - odpowiada z uśmiechem, wciąż tajemniczo. - Teraz najważniejsze są dla mnie treningi i przygotowania do olimpiady. A wszystko, co mi towarzyszy, jest miłe i sympatyczne, ale o tym, czy jestem gotowa, czy nie, będę myśleć później.
Trener się zdenerwował
Podobnie mówi o krótkiej przerwie w treningach po sierpniowych startach w Paryżu i Chibie. Nie chce wyjawiać, z kim i gdzie spędziła te ferie.
- Po prostu odpoczywałam. Trwało to krótko, niespełna dwa tygodnie. Do treningów wróciłam nieco świeższa. Następna dłuższa przerwa czeka mnie dopiero po Pekinie.
Teraz mistrzyni olimpijska i inni nasi kadrowicze pokonują po 16 kilometrów dziennie w basenie w Oświęcimiu. Ale w dniach poprzedzających mityng GP we Wrocławiu, gdy wypadała rocznica śmierci jej brata Szymona, oświadczyła trenerowi Pawłowi Słomińskiemu, że chce spędzić tydzień i trenować w Warszawie.
- Trener się zdenerwował. Stwierdził, że pierwszy raz zdarza mu się, że zawodnik nie przyjeżdża na zgrupowanie kadry. Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Przecież pracujemy razem już sześć lat, wiemy, co robimy i mamy do siebie zaufanie - zastrzega Oti. - Nie zawiesiłam się niczym komputer i zrealizowałam treningi jak trzeba, tyle że było ich o trzy mniej.
Myśli o małych bitwach
Paweł Słomiński uważa, że znakomite czasy uzyskane przez Jędrzejczak na mityngu we Wrocławiu wynikają po części właśnie z mniejszej porcji treningu i związanej z tym świeżości.
- Ja też jestem zadowolona, ale twierdzę, że dobre wyniki na tym etapie o niczym nie świadczą - tonuje najlepsza polska pływaczka.
Oti zapewnia nas, że jeszcze nie żyje igrzyskami.
- Broń Boże! Gdyby żyć z myślą o igrzyskach, można by się spalić psychicznie pół roku wcześniej - zastrzega się. - Nie myślę o nich, tylko raczej o "mniejszych bitwach" w najbliższych miesiącach, jak mistrzostwa Europy na krótkim i długim basenie i mistrzostwach świata na krótkim.
- I nie przejmuję się tym, że może nie udać się plan zorganizowania jeszcze jednego obozu wysokogórskiego w Sierra Nevada - dodaje. - Góry dają dobry efekt, organizm jest zdolny do większego wysiłku. Ale nie powiem, że po górach mogę góry przenosić. Dotąd przygotowywałam się na nizinach i też było dobrze.