- Mirek nie jest typem faceta, który mógłby uderzyć kobietę. To dżentelmen - przekonuje Aleksandra Drzewiecka (50 l.). "Super Express" dotarł do pierwszej żony ministra sportu Mirosława Drzewieckiego (52 l.). I choć od ich rozwodu minęło grubo ponad 20 lat, pani Aleksandra na byłego męża złego słowa nie powie.
Przypomnijmy: w poniedziałek reporterzy programu "Teraz My" ujawnili dokumenty amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Wynika z nich, że w sylwestra 1999 roku Mirosław Drzewiecki, wówczas poseł, trafił do stanowego aresztu za pobicie obecnej żony Janiny.
-Próbowałem wziąć od żony telefon. Ktoś wziął mnie za napastnika i źle ocenił sytuację - broni się Drzewiecki. Także pierwsza żona ministra mówi krótko: nie wierzę! - Mirek jest bardzo spokojnym mężczyzną, wrażliwym, pełnym serca. Jest wprawdzie stanowczy, ale to nie typ kłótliwego faceta, który mógłby uderzyć kobietę. Jest wręcz dżentelmenem. Gdy byliśmy małżeństwem, ani razu się nie pokłóciliśmy - opowiada.
Jej zdaniem ktoś chce zniszczyć szefa resortu sportu. - Pewnym ludziom nie podoba się, że chce zrobić porządek w polskim sporcie. Zwłaszcza w PZPN - grzmi.
Pani Aleksandra poznała przyszłego męża na pierwszym roku studiów. Oboje chodzili na wykłady z prawa. - Pięć lat byliśmy parą. Pobraliśmy się już po obronie pracy magisterskiej - wspomina. Małżeństwem byli jednak bardzo krótko - nieco ponad trzy lata. - Zbyt młodzi byliśmy na poważny związek - ucina.
Choć od ich rozwodu minęło przeszło 20 lat, pozostaje z byłym mężem w przyjaźni. Regularnie odwiedzają się w swoich domach. - Wielokrotnie widywałam się z jego obecną żoną Niną. Zapewniam was, że to bardzo udany związek - mówi pani Aleksandra.