Dzięki ich bohaterskiej postawie Miśka udało się wyciągnąć na brzeg. Teraz zziębnięty, wygłodniały i przerażony pies dochodzi do siebie i czeka na nowego pana.
To nieprawdopodobne, że sympatyczny psiak przeżył taki dramat! Wszystko zaczęło się w sobotę, kiedy Misiek przez przypadek wszedł w Toruniu na krę płynącą Wisłą. Po chwili zabawy pies nie potrafił się wydostać na brzeg. Płynął z nurtem rzeki i tak dotarł do Grudziądza. Tam próbowali go uratować strażacy. Niestety, nawet bohaterscy ratownicy nie dali rady wydobyć Miśka na brzeg.
ZOBACZ VIDEO:
Przerażony pies dalej płynął na krze. Minął Nowe, Gniew, Kwidzyn i Tczew. W Gdańsku wpłynął do morza. I wtedy zdarzył się cud, bo dryfujący na kawałku lody Misiek został zauważony przez pracowników IMiGW. - Zauważyliśmy go, jak był 27 kilometrów od brzegu. Ja nie wiem, jak to możliwe, że on przepłynął taką odległość na krze.
Przeczytaj koniecznie: Grudziądz: kra porwała psa
To był przecież środek Zatoki Gdańskiej - powiedziała nam Natalia Drgal z Instytutu Meteorologi i Gospodarki Wodnej w Gdyni, która brała akurat udział w rejsie naukowo-badawczym po Bałtyku. - Gdy zobaczyliśmy Miśka na krze, to w pierwszej chwili pomyśleliśmy, że to foka - relacjonuje kobieta.
Na szczęście pracownicy Instytutu od razu rzucili się na ratunek psu. - Kiedy go wyciągnęliśmy z morza, był bardzo głodny i przemoczony - opowiada Natalia Drgal. Teraz Misiek czuje się już dobrze i czeka, aż ktoś go przygarnie. Do domu.