To po prostu mydlenie oczu. Niestety, w mydleniu uczestniczy prezes Michał Listkiewicz. "Listka", zwanego również "Misiem", pamiętam jeszcze jako młodego dziennikarza, którego kierownik warszawskiego oddziału "Sportu" wysyłał jako juniora po węgierskie wino (jedyne dostępne wtedy na rynku) do sklepu, na miejscu którego stoi teraz w Warszawie hotel Sheraton. Pracowaliśmy wtedy biurko w biurko. Michał zawsze załatwił zakup deficytowego towaru, bo był bystry i inteligentny. Czy to w sprawach zakupu wina, czy wielkiej kariery sędziowskiej, którą zrobił. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego wciąż nie docenia wagi poszukiwania piłkarskich talentów za granicą. Turcy zbudowali swą potęgę na synach gastarbeiterów, największe talenty w reprezentacji Francji pochodzą z byłych francuskich kolonii, połowa reprezentacji Niemiec to synowie emigrantów... We wszystkich tych krajach działa cały system wyławiania piłkarskich talentów. A u nas? Prowizorka, entuzjasta Chorążyk, fanatyk Globisz... Dzieło o rozmiarach trylogii Sienkiewicza można byłoby napisać opisując, ile to gwiazd straciliśmy z powodu zaniedbań PZPN w tej dziedzinie. O to mam największy żal do "Listka".
Misiu, przebudź się
2007-12-19
21:04
To, co robi PZPN w sprawie poszukiwania za granicą, pośród młodych piłkarzy polskiego pochodzenia, talentów dla reprezentacji Polski, jest śmiechu warte.