Znała i podziwiała ją cała Polska. Nie tylko dlatego, że młoda policjantka z komendy powiatowej w Tucholi (woj. kujawsko-pomorskie) była wielokrotną mistrzynią kraju w sylwetkowym fitness. I nie dlatego, że wygrała mistrzostwa Europy, a potem została wicemiss świata w tej wymagającej konkurencji. Bo Kinga Kęsik (+32 l.) zdobyła serca rodaków przede wszystkim charakterem - gdy zmagając się ze śmiertelna chorobą, prezentowała niebywałą pogodę ducha.
- Nie wiem, skąd ten rak u mnie. Przecież w mojej rodzinie nikt na to nie chorował - mówiła nam, gdy odwiedziliśmy ją w Tucholi we wrześniu 2016 r. Była utytułowaną zawodniczką, więc wiadomość, że zapadła na raka żołądka, zelektryzowała wielu ludzi w całym kraju. Jeszcze próbowała normalnie pracować, jeszcze cieszyła się miłością Mikołaja, swego ukochanego strażaka, ale wyniki USG nie pozostawiały złudzeń: nowotwór z naciekami na dwunastnicę, nieoperacyjny.
- Wielu by się załamało, ale nie ona. Słabła w oczach, lecz postanowiła walczyć z chorobą. A my postanowiliśmy jej w tym pomóc - mówią jej koledzy z pracy. Ogłosili zbiórkę pieniędzy na piekielnie drogą terapię wzmacniającą w Niemczech. Jedna tura - 60 tys. zł! W tę zbiórkę, po informacjach w mediach, włączyła się dosłownie cała Polska. A Kinga w tej swojej niebywałej skromności tylko z niedowierzaniem kręciła głową. - To naprawdę dla mnie?! - pytała.
Terapia przedłużyła jej życie o dwa lata. Ale przemóc choroby nie mogła i aspirant Kinga Kęsik z KPP w Tucholi właśnie odeszła na wieczną służbę.
ZOBACZ TAKŻE: Kim była Kinga Kęsik? Policjantka, mistrzyni fitness i kulturystyki