Mistrz liczydeł nadaje

2010-06-29 4:00

A mógł siedzieć jak mysz po miotłą lub cichutko jak trusia. I robić swoje. Co podkusiło ministra finansów Jacka Rostowskiego do publicznych występów? Może obowiązek partyjny, by gdzie się da i jak się da flekować kandydata PiS. Bo właśnie wczoraj w Radiu Zet oświadczył, że wygrana w wyborach Jarosława Kaczyńskiego byłaby dla Polski katastrofą.

Do tego mistrz liczydeł dorzucił poważny argument, obrazujący rozmiar katastrofy. "Gdybyśmy szli drogą PiS, to mielibyśmy już w 2009 roku 60 miliardów deficytu, a nie 25" - mówił i pięknie to brzmiało - drwił szwagier.

Ale już żadnych konkretów minister nie dodał. Liczby i tak poszły w świat. A że nie bardzo zgadzają się z faktami, tym gorzej dla faktów. I mówił jeszcze minister, że dzięki jego geniuszowi i Platformy dziś trzeba tylko oszczędzać, a nie ciąć wydatki. I mówił to w tym samym dniu, w którym z raportu NiK dowiadujemy się, że armia upada, bo Wojsko Polskie dostało o dwa miliardy złotych za mało. Co jest niezgodne z ustawą. I może mieć wpływ również na bezpieczeństwo naszych żołnierzy w Afganistanie. A to zawdzięczamy cięciom PO i Rostowskiego... Katastrofa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki