Turyści i mieszkańcy Gdańska mogli zobaczyć kawałek wielkiej amerykańskiej polityki. Mitt Romney przyjechał w kordonie terenowych, błyszczących chevroletów i w obstawie kilkudziesięciu ochroniarzy. Nad bezpieczeństwem Amerykanina czuwała również policja i Biuro Ochrony Rządu. - To jakiś aktor? - pytali się licznie zgromadzeni gapie na Długim Targu w Gdańsku.
W ratuszu wypił kawę z premierem Tuskiem. Po krótkiej pogawędce Romney przeszedł do mieszczącego się obok Dworu Artusa, gdzie czekał na niego już Lech Wałęsa. - Jesteśmy bardzo podobni - zachwalał po rozmowie legendarny lider Solidarności. Następnie kandydat na prezydenta USA pojechał na Westerplatte, a później złożył kwiaty pod pomnikiem Poległych Stoczniowców. Dziś w Warszawie Romney ma się spotkać m.in. z prezydentem Bronisławem Komorowskim (60 l.).