- Traktor to było całe jego życie - opowiada córka Henryka Kamińskiego (+42 l.). Mężczyzna jeździł na nim już jako młody chłopak. Jego dziadek miał taką maszynę i nauczył wnuka prowadzić. Potem pan Henryk pracował jako traktorzysta. Nie ma łąki w okolicy, której by nie skosił latem. Rolnik doskonale znał ukształtowanie terenu własnej posesji. Wiedział, że górzyste zbocza są wymagające podczas prac na dużej maszynie. Gdy doszło do wypadku, był sam.
>>> Traktorzysta na podwójnym gazie gnał po autostradzie
Nie wiadomo, w jaki sposób wypadł z kabiny. Traktor musiał stracić przyczepność, przechylił się i w tym momencie gospodarz runął na łąkę. Maszyna przygniotła go swoim ciężarem.
Sąsiedzi znaleźli rolnika, kiedy leżał pod traktorem. Natychmiast pomogli mu się wydostać z pułapki. Pan Henryk wstał i otrzepał spodnie i śmiał się z wypadku. Niestety...
- Myślałyśmy, że wszystko będzie dobrze, nie przypuszczałam, że tata umrze - opowiada córka. Jednak dzień później Henryk Kamiński trafił do szpitala w Limanowej. Tam zmarł. Osierocił trzy córki.