"Sobieski" wyruszył z Wiednia o 7.15 rano. W Warszawie miał być tuż przed godz. 16. Do celu jednak nie dotarł.
Minęła godzina 12, gdy lokomotywą ciągnącą 7 wagonów nagle targnął potężny wstrząs.
- Usypiałem, kiedy nagle wyleciałem z siedzenia, usłyszałem huk i niesamowity zgrzyt. Wszyscy w wagonie zaczęli krzyczeć - relacjonuje Tomasz Chołamek (28 l.), najciężej ranna ofiara katastrofy (ma wybity bark).
"Sobieskim" wracał z pracy w Czechach. Pięć wagonów wypadło z torów, jeden złamał jak zapałkę stalowy słup trakcyjny. To cud, że nikt nie zginął.
PKP bada okoliczności katastrofy. - Przyczyną tragedii mógł być zły stan torów i nadmierna prędkość - twierdzi Ryszard Chaszczewski (49 l.) z Cieszyńskiego Stowarzyszenia Miłośników Kolei.