Godzina 9.00. Robotnicy pracują przy przebudowie ulicy Baletowej w Pyrach. Koparka zaczyna rozkopywać chodnik. Nagle łycha maszyny zahacza o coś twardego. Słychać chrupnięcie i przeszywający syk. Okazuje się, że koparka rozpruła rurę z gazem!
- Pracowałem w tym czasie w warsztacie - relacjonuje Henryk Szymański (58 l.). Nagle usłyszał świst i zaczął się dusić. - Od razu poczułem swąd gazu! Natychmiast schowałem się w domu - dodaje przerażony.
Z magistrali wyciekło bardzo dużo gazu. Jego stężenie było ogromne - smród czuć było w promieniu kilkudziesięciu metrów!
Po chwili na Baletową przyjechali strażacy, gazownicy i policjanci. Mundurowi, widząc wielkie zagrożenie, nakazali ewakuować okoliczne domy.
- Policjanci kazali odłączyć prąd i zabronili palić papierosy. Boże, gdyby padła tam choć jedna mała iskierka, wszystko wyleciałoby w powietrze - mówi pan Henryk.
Gazownicy od razu odcięli dopływ gazu na ulicę Baletową, a strażacy zabezpieczyli miejsce zdarzenia. Gdyby nie ich błyskawiczna reakcja, naprawdę doszłoby do tragedii - w okolicy jest wiele warsztatów i prywatnych domów.
Operator koparki, 43-letni Andrzej M., był trzeźwy. Prawdopodobnie przyczyną naruszenia rury były błędne plany, na których nie zaznaczono magistrali gazowniczej. Ale wina leży przede wszystkim po stronie robotnika. - Kiedy poczuł pod łychą twardy przedmiot, nie przerwał pracy. A powinien - mówi Grzegorz Szewczyk z Komendy Miejskiej Straży Pożarnej.
- Jestem wdzięczny Bogu, że nic mi się nie stało. To niemal cud! - oddycha z ulgą Henryk Szymański.
Wyciek gazu był groźny dla ludzi!
Asp. Piotr Tabencki (34 l.), rzecznik Komendy Miejskiej Straży Pożarnej:
- Gdyby się zapalił ulatniający się gaz i podczas pożaru w gazociągu spadło ciśnienie, doszłoby do zassania gazu. Rurociąg eksplodowałby. Skutki wybuchu byłyby tragiczne.