Po godz. 9 w bloku przy ul. Korkowej 135B wybuchł wczoraj pożar. Mieszkająca tam Elżbieta Z. (72 l.) próbowała sama gasić płomienie, ale ogień był coraz większy. W ostatniej chwili kobieta wypuściła z mieszkania swoje dwa psy. Sama jednak nie miała siły wydostać się z płonącej pułapki. Poparzona i naga upadła w progu swojego mieszkania i czekała na śmierć. Pomoc przyszła w ostatniej chwili. 72-latka była w szoku, ale przytomna, gdy strażacy wynosili ją z ognia. Z poważnymi poparzeniami głowy trafiła do szpitala w Międzylesiu.
Mieszkanie spłonęło doszczętnie. - Temperatura była tak wysoka, że zaczęły się palić drzwi sąsiedniego mieszkania, a instalacja na klatce schodowej dosłownie spłynęła po ścianach na kilku piętrach - mówi aspirant Piotr Tabencki (35 l.) z zespołu prasowego warszawskiej straży pożarnej.
Akcji gaśniczej przyglądali się przerażeni mieszkańcy. Elżbieta Z. nadużywa alkoholu, mieszkała bez prądu i ogrzewania. - Mieszkanie oświetlała świecami, kiedyś nawet rozpaliła ognisko. Wiedzieliśmy, że dojdzie tu w końcu do pożaru - skarży się Katarzyna Szymańska (21 l.), która z sąsiedniego mieszkania uciekała przed ogniem z 2-letnią córeczką.