Blady strach padł na tych, którzy wykupili swoje mieszkania. Przez lenistwo władz spółdzielni i niekompetencję notariuszy, którzy chcieli jak najszybciej zarobić jak najwięcej pieniędzy, akty nabycia mieszkania w wielu przypadkach są nieważne. Wszystko przez to, że najczęściej podpisywał się pod nimi tylko jeden pełnomocnik spółdzielni. Tymczasem powinny tam być podpisy przynajmniej dwóch przedstawicieli SM. Tego wymaga prawo spółdzielcze!
Przeczytaj koniecznie: Najtańsze mieszkanie w wielkiej płycie
Problem może dotyczyć nawet kilkuset tysięcy osób. Sprawdziliśmy, jak podpisywano akty notarialne w Spółdzielni Mieszkaniowej "Pojezierze" w Olsztynie. O zgrozo! Okazało się, że ponad 9 tys. umów może być nieważnych.
- Jak się o tym dowiedziałem, to prawie dostałem zawału. Na moim akcie notarialnym jest tylko jeden podpis jakiegoś przedstawiciela rady osiedla - mówi oburzony Jan Piwowarek, mieszkaniec SM "Pojezierze". - To granda. Władze spółdzielni najzwyczajniej zrobiły nas w konia. Teraz boję się, że stracę mieszkanie - dodaje drżącym głosem zrobiony w balona spółdzielca.
Faktycznie, wadliwie podpisane akty notarialne nie mają mocy prawnej. - To wina zarówno władz spółdzielni mieszkaniowej, jak notariuszy, którzy dopuścili do podpisania takich aktów - stwierdza jednoznacznie mecenas Jarosław Szczechowicz.
Co zrobić, aby nie stracić mieszkania? Mecenas Lech Obara nie ma wątpliwości. Nie ma co liczyć na to, że spółdzielnie same to zrobią.
- Po sprawdzeniu, że nasz akt jest nieważny, trzeba szybko skierować do spółdzielni pismo z żądaniem uzupełnienia wpisu w akcie notarialnym lub sporządzenia nowego aktu - radzi mecenas Obara.
Zdaniem mecenasa cały koszt tej operacji powinna ponieść spółdzielnia. Co jednak robić, kiedy spółdzielnia będzie się wymigiwała od takiego obowiązku?
- Można żądać odszkodowania. To jednak ostateczność, bo proces może ciągnąć się latami, ale wygrana jest pewna - stwierdza Lech Obara.