- Brak nadzoru nad sprawami i nieprawidłowy obieg dokumentów - Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji wylicza powody odwołania szefa komisariatu Poznań Nowe Miasto. Stanowiska straciło także dwóch jego podwładnych, a sprawa trafiła już do prokuratury. To pierwsze efekty kontroli zarządzonych przez komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu.
Kontrole objęły dwa komisariaty - na Wildzie i Nowym Mieście - do których cztery razy zgłaszała się Monika G., prosząc o pomoc. Dziewczyna była przerażona, bo jej narzeczony, z którym zerwała, nie dawał jej spokoju. Sławomir B. okazał się po prostu zazdrosnym seksoholikiem, który zamienił życie swej dziewczyny w piekło ciągłymi podejrzeniami o zdradę, a po rozstaniu - nachodził ją, szarpał, obmacywał, groził. Najpierw usiłował zmusić ją do powrotu, a potem do wycofania spraw z policji.
Jak to możliwe, że mężczyzna mający na koncie odsiadkę za ciężkie pobicie byłej żony mógł bezkarnie napastować Monikę? Po prostu policjanci prowadzili w tej sprawie dwa równoległe postępowania! Sławomir B.usłyszał zarzuty kradzieży dokumentów, kierowania gróźb i znęcania się, jednak sprawy z dwóch komisariatów nie zostały połączone w jedno postępowanie i agresor nie trafił do aresztu! A nie zamierzał odpuścić byłej narzeczonej. Dwa dni przed świętami uzbrojony w nóż zaczaił się przed pracą Moniki. Gdy dziewczyna wyszła z budynku razem z matką, rzucił się na nie. Matkę sparaliżował gazem, Monikę zadźgał i uciekł. Potem powiesił się w piwnicy jednego z poznańskich domów.
Kto i jak bardzo zawinił w tej sprawie - wyjaśnia teraz prokuratura. Na razie nikomu nie postawiono zarzutów.
Czytaj też: Znamy opinię biegłych ws. wypadku Dudy!