Mój brat utonął ratując mi życie

2009-07-04 4:00

Dlaczego Bóg mi go odebrał? - zalewa się łzami Małgorzata Koc (44 l.) ze wsi Trzaski (woj. podlaskie) po stracie ukochanego syna Konrada (21 l.). Ten odważny chłopak nie zawahał się ani chwili, kiedy jego młodszy brat Michał (20 l.) zaczął się topić w rzece Nurzec. 21-latek skoczył do spienionej wody i wyciągnął brata z żywiołu.

Sam jednak nie zdołał dopłynąć do brzegu. Zwłoki bohatera strażacy wyłowili dopiero następnego dnia.

Konrad Koc (21 l.) właśnie skończył I rok studiów. Cieszył się, że bez problemu zdał wszystkie egzaminy i pierwszy raz w życiu będzie miał aż trzy miesiące studenckich wakacji. Planował nie tylko solidnie odpocząć przed powrotem na uczelnię, ale też pomóc rodzicom przy pracach polowych.

Wieczorem, gdy Konrad z młodszym o rok bratem Michałem uporali się z gospodarskimi obowiązkami, wybrali się nad tamę na rzece Nurzec w miejscowości Kostry-Podsętkowięta (woj. podlaskie). Rzeka w tym miejscu pełna jest zdradliwych wirów, prądów i pułapek głębokich nawet na 4 metry. Mimo to Michał postanowił popływać i wszedł do spienionej wody przy samej tamie. - Pływałem i nagle poczułem, jakby coś mnie ciągnęło w dół, pod wodę - mówi Michał drżącym głosem. - Machałem rękoma i nogami, ale nie dałem rady ruszyć z miejsca. Udało mi się tylko krzyknąć "ratunku" i poszedłem na dno - dodaje roztrzęsiony chłopak. Wtedy do akcji przystąpił Konrad. Bez chwili wahania wskoczył do rzeki. Wyłowił przerażonego brata i wypchnął go na brzeg. Sam jednak wpadł w podwodny wir. W kilka chwil zniknął w głębinie.

Wyrwany ze szponów śmierci Michał bezradnie patrzył na śmierć brata. Nie pozostało mu już nic innego, jak tylko zadzwonić po pomoc. Strażacy wezwani na miejsce tragedii znaleźli ciało bohatera dopiero następnego dnia. - Dlaczego oni tam pojechali? Dlaczego? - pyta pogrążona w żałobie matka braci. Jej ukochany syn, który oddał życie za swojego brata, spocznie na cmentarzu w parafii Winna Poświętna.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki