Mój lokaj chciał mnie udusić

2009-04-28 4:00

Dał mu pracę i dach nad głową. Zaopiekował się nim czule jak własnym synem. W zamian Józef Żuchowski (65 l.), bogaty emeryt z Pabianic, oczekiwał tylko tego, że Sebastian S. (33 l.) będzie dobrym lokajem. Ale zawiódł się srodze, bo służący chciał go zabić.

Poznali się dzięki ogłoszeniu w gazecie. "Zatrudnię młodego samotnego mężczyznę do pomocy w domu" - napisał w nim pan Józef. Jeszcze tego samego dnia zgłosił się Sebastian S. Przyjechał do okazałej willi w centrum Pabianic.

- Zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie - wspomina starszy pan. - Po krótkiej rozmowie postanowiłem dać mu tę pracę. Miał gotować, prać, a gdy trzeba, pojechać ze mną za granicę. Handluję antykami i ktoś był mi potrzebny do pomocy.

Ale Sebastian S. pracował u pana Józefa tylko trzy dni. Potem słuch o nim zaginął. W tym czasie wyjechał do Warszawy, gdzie poznał Bogumiła Z. (30 l.). Opowiedział mu o starszym majętnym mężczyźnie z Pabianic, u którego pracował. Wspólnie obmyślili plan napadu na dom Żuchowskiego.

Gdy włamali się do willi, lokaj zaczął bić pana Józefa. Okładał go drewnianym taboretem. Później na jego szyi zacisnął kabel. Męż- czyzna przeżył tylko dlatego, że między kabel a szyję włożył palec.

- Inaczej bym się udusił - opowiada.

Kiedy pan Józef zaczął udawać, że już nie żyje, napastnicy dali mu spokój. Splądrowali mieszkanie. Ukradli złoto, pieniądze, drogi zegarek. Skatowany Żuchowski trafił do szpitala.

Napastnicy ukrywali się przez kilka tygodni. W końcu wpadli w policyjne sidła. Kiedy kajdanki zacisnęły się na rękach Sebastiana S., stracił pewność siebie. A gdy prokurator uświadomił mu, że za usiłowanie zabójstwa starszego pana resztę życia może spędzić za kratkami, najzwyczajniej w świecie się popłakał. Taki już los groźnego bandziora...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki