Według oficjalnej wersji, wykorzystał nieuwagę strażników, splótł prześcieradło i powiesił się na więziennej kracie. Tak miał skończyć Robert Pazik (39 l.), jeden z oprawców Krzysztofa Olewnika (27 l.). Ale świadkowie, do których dotarliśmy, mówią co innego. On nie chciał jechać do płockiego więzienia. Matka Pazika jest pewna: - To było morderstwo.
Syn przed śmiercią obiecał, że się nie zabije i czekał na paczkę ode mnie! - rozpacza Barbara Pazik (68 l.). A porucznik Edward Szot (56 l.), szef ochrony więziennej w Sztumie (woj. warmińsko-mazurskie), gdzie wcześniej przebywał Pazik, zapewnia: - Nic nie wskazywało, by osadzony chciał się zabić. Tylko u nas nowe, zaskakujące tropy w tej aferze!
Barbara Pazik, matka powieszonego w celi mordercy, czekała właśnie na telefon od syna Roberta. Tydzień wcześniej obiecał jej, że najszybciej jak to będzie możliwe do niej zadzwoni. - Nie mogłam się już doczekać. I wtedy, w jednej sekundzie załamał mi się świat. Do domu wszedł Darek, mój drugi syn, i powiedział mi, że straszna tragedia się stała... Mówił, że Robert nie żyje, że się powiesił w więzieniu - relacjonuje kobieta, z trudem powstrzymując płacz. - Ale ja nigdy w to nie uwierzę! Nigdy! Bo rozmawiałam z Robertem o tamtych dwóch samobójstwach. Wtedy przyrzekł mi, że nigdy tego nie zrobi. Mówił, że jak dostał życie ode mnie, to je przeżyje, że nawet mu to do głowy nie przyszło, aby sobie krzywdę zrobić - wspomina pogrążona w żałobie matka.
Mówił, że się nie zabije
Barbara Pazik ze względu na ciężką chorobę serca nie mogła zbyt często odwiedzać swojego syna. Ostatnio, 12 stycznia musiała zrezygnować z odwiedzin. Wtedy odwiedził go brat. - Ostatnio był u niego Darek. Dużo rozmawiali ze sobą, ale Robert nie żalił się na innych więźniów. Nic nie mówił, że ma dość i że chce odebrać sobie życie. Powiedział tylko, że nie chce, żeby go przewozili do więzienia w Płocku. Mówił, że w Sztumie jest mu dobrze... A na koniec poprosił Darka, żeby następnym razem zabrał mnie na widzenie. Chciał, żebym upiekła mu ulubioną drożdżówkę - opowiada nam matka zabójcy. - Zobaczcie, to listy, które dostałam od Roberta. On chciał żyć! - podkreśla kobieta.
Kto pozbywa się świadków?
Nie ulega wątpliwości, że oprawcy Krzysztofa Olewnika (+27 l.), syna potentata branży mięsnej porwanego i okrutnie torturowanego, to potwory, które zasłużyły na najwyższe wyroki. Ale dziwne okoliczności śmierci tych bandytów wskazują, że na wolności jest ktoś, kto nimi sterował. Ktoś najprawdopodobniej zaplanował porwanie i okrutną zbrodnię. A teraz boi się zdemaskowania i giną wszyscy, którzy mogliby naprowadzić na jego trop. Najpierw powiesił się Wojciech Franiewski w celi aresztu w Olsztynie w 2007 roku. - Miał depresję, stchórzył przed rozprawą - mówiono. Ale gdy rok później na pętli zawieszonej na kracie w płockim więzieniu zawisł Sławomir Kościuk (+51 l.), pojawiły się podejrzenia, że ktoś musiał mu w tym "pomóc". Poniedziałkowe samobójstwo Roberta Pazika, trzeciego z oprawców Olewnika, nie może być przypadkiem. Ktoś chce pozbyć się niewygodnych świadków tego mordu. Właśnie tak twierdzi Barbara Pazik, która od początku pobytu syna w więzieniu prowadziła z nim korespondencję. Nie wynikało z niej nigdy, by Pazik myślał o samobójstwie. - Nigdy w życiu nie uwierzę, że to było samobójstwo. Mój syn został zamordowany - wyznaje. Również relacja szefa więziennej ochrony w zakładzie karnym w Sztumie jest sprzeczna z tezą o samobójstwie. - Zwracaliśmy na niego szczególną uwagę po tym, jak dwóch skazanych w sprawie Olewnika popełniło samobójstwo. Nie mieliśmy z nim żadnych kłopotów. Odwiedzał go często psycholog, który na pewno zgłosiłby, gdyby coś było nie tak - mówi porucznik Edward Szot (56 l.).
Dlaczego Pazik nie żyje? Najważniejszy trop prowadzi do tajemniczego policjanta, który podobno maczał palce w porwaniu Olewnika. Może mu zależeć na uciszaniu świadków. Tym bardziej że jak dowiedzieliśmy się od naszego policyjnego informatora, Pazik chętnie dzielił się z policją informacjami. Nie chciał jednak, by jego zeznania znajdowały się w protokołach i dlatego oficjalnie odmówił składania zeznań. Powodem likwidowania morderców Olewnika mogą być też gigantyczne pieniądze. Wciąż bowiem nie wiadomo, gdzie się podziało 200 tys. euro (z 300 tys.), które ojciec Olewnika zapłacił porywaczom, by odzyskać syna.
Porucznik Edward Szot (56 l.), kierownik działu ochrony w więzieniu w Sztumie:
Pazik nie miał skłonności samobójczych
- Robert Pazik był u nas pod nadzorem kamer przez 24 godziny na dobę. Zwracaliśmy na niego szczególną uwagę po tym, jak dwóch skazanych w sprawie Olewnika popełniło samobójstwa. Pazik był na bieżąco z wydarzeniami w toczących się postępowaniach w sprawie mordu na Olewniku. Często odwiedzał go psycholog, więc gdyby coś było nie tak, specjalista natychmiast by to zgłosił. Nie lekceważymy żadnych sygnałów dotyczących skłonności samobójczych więźniów.