Oprawca, patrząc w oczy dziecka, raz za razem wbijał nóż w ciało Żanety K. (27 l.). Potem wstał i wyszedł z domu. To był ostatni raz, kiedy Arturek widział swojego ojca. Ojca, który zabił mu mamusię.
- Tata zabił mamusię, tata zabił mamusię! - krzyczał przeraźliwie Arturek na podwórku przed domem. Po jego policzkach spływały rzęsiste łzy. Wiesława Kasprzyk (51 l.), sąsiadka rodziny, nie mogła uwierzyć własnym uszom. Ale pobiegła do mieszkania obok. - To, co powiedział mi mały, było prawdą - mówi wciąż zszokowana kobieta, która do dziś słyszy rozpaczliwe wołanie dziecka o pomoc.
Przerażająca zbrodnia rozegrała się w mieszkaniu w samym środku miasta. Artur M. (43 l.) był pijany. Między nim a Żanetą nie układało się dobrze, wystarczyła błahostka, by mężczyzna wpadł w szał. O co poszło tym razem, nie wiadomo. Wiadomo jednak, że chwycił kuchenny nóż i nie przejmując się tym, że w pokoiku cichutko bawi się ich synek, rzucił się na Żanetę. Nóż wbijał na oślep. Kilkanaście razy. A struchlały malec przyglądał się zbrodni.
Artur z Żanetą poznali się 7 lat temu. Na początku dogadywali się świetnie, ale z czasem on zaczął zaglądać do kieliszka. Często ją bił, a gdy kobieta próbowała od niego odchodzić, on obiecywał poprawę lub szantażował samobójstwem. - Błagałam Żanetę, by go zostawiła - mówi dziś Bronisława M. (66 l.), matka mordercy.
Teraz na żal jest już za późno. Artur M. jest w areszcie. Grozi mu dożywocie. Mały Arturek jest pod opieką psychologów dochodzi do siebie w domu dziecka. Tylko... czy kiedyś zdoła zapomnieć o tragedii, w której w jednej chwili stracił mamę i ojca?