Minister infrastruktury i rozwoju Elżbieta Bieńkowska najwidoczniej lubi sobie podjeść, a przy tym ma słabość do drogich restauracji. Jeden tylko obiad z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem (42 l.) w znanej knajpie Sowa i Przyjaciele kosztował ją, czyli nas podatników, ponad 820 złotych. Co miesiąc pani wicepremier na luksusowe jedzenie w knajpach wydaje średnio tysiąc złotych. Odkąd objęła funkcję zastępcy premiera Donalda Tuska (57 l.) co rusz jada na mieście. - Łączna kwota rachunków wystawionych w związku ze spotkaniami służbowymi pani premier organizowanymi w restauracjach wyniosła 8776,62 zł - wyjaśnia Robert Stankiewicz, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju.
Zobacz: Bieńkowska znów zabłysnęła: Tam gdzie są bramki, tam są korki
Bieńkowska miesięcznie na knajpy wydaje tyle, ile co miesiąc na życie ma pani Maria Kaczmarek. Kobieta musi za to przeżyć cały miesiąc, a to nie lada sztuka. - Za mieszkanie płacę 300 zł, prąd 60, gaz 40 i leki ponad 100 zł - mówi. - Na życie pozostaje mi niecałe 500 zł. Pytam więc, co można zjeść dobrego przy takich dochodach. To skandal, że człowiekowi pozostaje połowa kwoty, którą pani minister wydaje tylko na rachunki w restauracjach. Nieraz siedzę nad pustym talerzem, bo nie mam co do niego włożyć - mówi oburzona emerytka i proponuje, aby pani wicepremier zamieniła się z nią na miesiąc i spróbowała przeżyć za tyle, ile jednorazowo płaci za obiad.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail