Paweł Deresz unikał do tej pory sądów i opinii w sprawie katastrofy. Powtarzał, że trzeba spokojnie czekać na zakończenie śledztwa i sprawiał wrażenie człowieka, który chciałby w ciszy przeżywać swoją tragedię. Kilka dni temu zdarzyło się jednak coś, co mocno wytrąciło go z równowagi. Na swoją skrzynkę e-mailową otrzymał adresowany do jego śp. żony Jolanty list od holendersko-francuskich linii lotniczych KLM.
Oburzony wdowiec
Znane europejskie linie proponują w nim zmarłej pod Smoleńskiem posłance SLD, aby skorzystała z ich propozycji odwiedzenia kilku miast i delektowania się ich pięknem oraz kuchnią.
Przeczytaj koniecznie: Paweł Deresz zdradza: Wnuczce damy na imię Jola
Nie ma się co dziwić, że pan Deresz jest oburzony. - Po 10 miesiącach od katastrofy KLM uważa, że jedna z osób znajdujących się na pokładzie samolotu żyje, przesyła więc jej swoją ofertę... podróżowania po świecie. To wyjątkowo makabryczna wiadomość. Oczekuję przeprosin - mówi nam wdowiec.
Linie przepraszają
Kiedy skontaktowaliśmy się z KLM, linie natychmiast postanowiły naprawić swój błąd. - Wysłanie tej informacji było niefortunne. Jak każda firma wysyłająca newsletter, nie mamy jednak możliwości prowadzenia rejestru osób zmarłych. Pragniemy wobec tego przeprosić pana Deresza. Adres jego małżonki został już usunięty z naszej bazy - poinformował nas Przemysław Kutnyj, rzecznik KLM w Polsce.
Patrz też: Marta Kaczyńska nie pojedzie do Smoleńska w rocznicę katastrofy