Nastolatek został porażony prądem o napięciu 15 tysięcy woltów po tym, jak wdrapał się na słup energetyczny. Choć ukochana błagała go, by tego nie robił, on chciał udowodnić kolegom, że z łatwością wygra zakład o skrzynkę wódki
Patrycja do końca życia nie zapomni widoku Marka, który nagle odrywa się od słupa i leci na ziemię. Podbiegła do niego.
- Gdy spadł, to jeszcze żył - opowiada zapłakana dziewczyna. - Wziął mnie za rękę. Powiedział, że bardzo mnie kocha i żałuje, że mnie nie posłuchał i wszedł na ten słup...
Głupi zakład o kilka butelek wódki
To były jego ostatnie słowa. Lekarzowi pogotowia, które przyjechało, pozostało jedynie stwierdzić zgon chłopaka.
- Gdy na miejsce zdarzenia przybyli funkcjonariusze, głupcy, którzy wymyślili idiotyczny zakład, uciekli - mówi komisarz Krzysztof Jaźwiński (33 l.) ze żnińskiej policji. Zachowali się jak tchórze, a chwilę wcześniej podpuszczali Marka, by wszedł na słup.
Tego dnia Marek, uczeń zawodówki, i jego ukochana Patrycja spotkali się ze swoimi rówieśnikami.
Całe towarzystwo - siedmiu chłopców i dwie dziewczyny - kupiło piwo i udało się pod most. Wypity alkohol dodał im animuszu.
- Nagle Ariel (17 l.) powiedział, że kto wejdzie najwyżej na słup energetyczny, dostanie od niego skrzynkę wódki - opowiada Patrycja.
Zmarł na kolanach swojej ukochanej
Marek nie bał się wysokości. Jego ojciec prowadzi zakład dekarski i chłopak wielokrotnie pomagał mu w pracy wysoko nad ziemią. Dlatego nastolatek zdecydowanie ruszył w stronę słupa.
Patrycja prosiła, by nie wchodził i chwyciła Marka za rękę. - Ale Ariel tak go podpuszczał, że Marek mnie odepchnął i zaczął się wspinać - opowiada zrozpaczona dziewczyna.
Nastolatek wszedł na słup i prawdopodobnie zahaczył łokciem o linie energetyczne, przez które płynie prąd o zabójczym napięciu 15 tysięcy woltów.