Matczyne serce Teresy Słyk (55 l.) z Woli Żółkiewskiej (woj. lubelskie) czuło, że jej ukochany synek Sławek (34 l.) fatalnie ulokował swoje uczucia. Przestrzegała syna przed wdową Teodorą P. (46 l.): - Ona nie dla ciebie! Daj sobie z nią spokój, bo to się źle skończy. Ale Sławomir nie słuchał. Łudził się, że kobieta, którą wielbi, odwzajemni jego uczucia i szczęście w końcu się do niego uśmiechnie. Niestety, Teodora uparcie odrzucała jego zaloty. Aż chwycił za nóż i na jej oczach wbił go sobie w serce, po czym skonał.
Sławomir był dobrodusznym, grzecznym mężczyzną. Wychował się w biednych popegeerowskich blokach i od najmłodszych lat walczył o swe miejsce na świecie. Nie było pracy, której by się nie podjął. Całymi dniami harował ciężko, obsiewając pola innych gospodarzy i zajmując się ich krowami. Życie Sławomira stało się piękniejsze trzy lata temu, kiedy poznał wdowę Teodorę P., żonę swego zmarłego kolegi. Sławomir obiecał mu, że zaopiekuje się kobietą. Z oddaniem pomagał więc wdowie w gospodarstwie. I wtedy strzała Amora przeszyła jego serce.
- Wpatrzony był w nią jak w obraz. Podobała mu się nie tylko jako kobieta. Imponowała mu też jako człowiek sukcesu, który jest na swoim i mieszka w pięknym domu, a nie w śmierdzących blokach. Sławek marzył, aby stale być przy niej - opowiadają koledzy o jego fatalnym zauroczeniu starszą o dwanaście lat Teodorą.
Ale majętna wdówka nie traktowała go poważnie. Dlatego cierpiał. I dlatego swoje młode życie postanowił zakończyć w kuchni pięknego domu Teodory.
Wdowa, jej nastoletnia córka i Sławek jedli kolację. Mężczyzna był jakby nieobecny myślami. Dziwnym wzrokiem patrzył na nóż, który naostrzył kilka godzin wcześniej, bo gospodyni go o to poprosiła. Nagle wstał od stołu i zdecydowanym ruchem zatopił ostrze w swej piersi. Ostry jak brzytwa nóż przebił serce. Sławomir, jakby nie czując bólu, jeszcze kilka razy przekręcił nóż w ranie, z której potwornie tryskała krew. Lekarze nie zdołali uratować desperacko zakochanego mężczyzny. - Parę razy patrzył mi w oczy, mówiąc, że skończy ze sobą. Gdybym wiedziała, że mówi to tak serio... - wzdycha Teodora P. Do matki Sławomira wciąż nie dociera, że jej ukochany synek nie żyje.