O tragedii w gospodarstwie Mojzesowicza "Super Express" pisał na początku marca. Dwaj pijani mężczyźni zrzucili z piętra obory ogromną belę siana. Niestety, spadła ona wprost na przechodzącą obok pracownicę, 38-letnią Ewę G. Kobieta zginęła na miejscu. Po wypadku sprawą zajęła się Państwowa Inspekcja Pracy.
- Zatrudnieni przez posła pracownicy nie mieli badań lekarskich. Nie było ewidencji pracy. Nie zostało przeprowadzone szkolenie z zakresu ryzyka zawodowego - wylicza grzechy Mojzesowicza Katarzyna Pietraszak, rzecznik prasowy Państwowej Inspekcji Pracy w Bydgoszczy. - A miejsce zrzutu słomy nie było zabezpieczone - dodaje. Jej zdaniem odpowiedzialność posła za tragedię nie ulega wątpliwości. - Gdyby wszystko było tak jak trzeba, do wypadku by nie doszło - zaznacza.
Przeczytaj koniecznie: Śmiertelny wypadek w gospodarstwie posła Mojzesowicza. Dwaj pracownicy posła PJN zabili belą słomy kobietę
Raport inspektorów PIP trafił do prokuratury. W przypadku zwykłego człowieka sprawa byłaby oczywista. - Za podobne zaniedbania pracodawcy grozi kara do 30 tys. zł - twierdzi Katarzyna Pietraszak. Posła Mojzesowicza chroni jednak immunitet. Uchylić go może jedynie Sejm na wniosek prokuratury. Czy taki wniosek zostanie skierowany do parlamentu?
- Na razie zapoznajemy się jeszcze z raportem - powiedział nam Dariusz Bebyn (44 l.), zastępca prokuratora Rejonowego w Bydgoszczy. - Dopiero po zebraniu całego materiału dowodowego zostanie podjęta decyzja, czy występujemy z wnioskiem o uchylenie immunitetu - mówi.