"Super Express": - Jesteś gotowy do walki z Gołotą?
Mike Mollo: - Ciężko trenowałem, od listopada byłem na obozie w Miami Beach. Nie miałem świąt ani sylwestra, nie widziałem żony i syna od trzech miesięcy. Ale dzięki temu jestem świetnie przygotowany do walki. No i pięknie opalony!
- Przygotowałeś niespodzianki?
- Moja taktyka będzie prosta: uderzaj i nie daj się trafić. Jestem bardzo podekscytowany, czuję "motyle w brzuchu". Ale lubię te motyle, bo mobilizują mnie do walki.
- Robisz wrażenie nudnego faceta...
- (śmiech) Jeśli chcesz ubarwić ten wywiad, napisz, że przed walką stoję na głowie, bo to dodaje mi energii. A tak na serio: w moim treningu stosuję także elementy jogi.
- Na konferencji prasowej byłeś spokojny, nawet nie groziłeś Gołocie...
- Nie lubię pyskówek, moje pięści mówią za mnie. Nie żywię nienawiści do Gołoty. Szanuję go i pokonam w uczciwej walce.
- Stosujesz specjalną dietę przed walką?
- Odstawiłem chleb, makarony i pizzę. Bez tych dwóch ostatnich jest mi trochę ciężko, przecież jestem z pochodzenia Włochem.
- Masz na ciele kilka tatuaży, czy symbolizują coś specjalnego?
- Na plecach mam krzyż z napisem Orlando. Tak miał na imię mój starszy brat. Zmarł siedem lat temu i dedykuję mu każdą walkę. Na jego cześć dałem synowi na imię Orlando. Był na mojej ostatniej walce, ale... zasnął.