MON nie dba o bezpieczeństwo żołnierzy na misjach

2008-08-01 10:08

Polscy żołnierze stacjonują w Iraku i Afganistanie bez urządzeń należycie chroniących ich przed atakiem bronią chemiczną – wyjawili dziś w Sejmie eurodeputowany Dariusz Grabowski oraz były wicemarszałek Sejmu Janusz Dobrosz.

Twórcy polskiego supernowoczesnego systemu Tafios, o którego próbie kradzieży jako pierwsi napisaliśmy tydzień temu, potwierdzili oficjalnie, że agenci wschodnich służb chcieli wywieźć dokumentację urządzenia.

- Należy ze szczególną uwagą strzec nowoczesnych polskich technologii i ich twórców, gdyż dzięki temu Polska ma szanse na rozwój przemysłu i rozwój gospodarczy kraju – tłumaczył wczoraj w Sejmie europoseł Dariusz Grabowski.

Apelował w ten sposób do rządzących o objęcie ochroną naukowców, którzy na zlecenie resortu obrony stworzyli Tafiosa, system, który jest w stanie wyczuć nawet najdrobniejsze cząsteczki gazów bojowych lub chemikaliów zagrażających żołnierzom w boju i cywilom dużych aglomeracji miejskich. Urządzenie przeszło w ostatnich latach setki testów i zdeklasowało dostępnych na rynku konkurentów. Jak ujawniliśmy tydzień temu system Tafios, chcieli pod koniec maja wykraść z Polski agenci rosyjskich służb. Miał trafić przez Czechy do Malezji, gdzie planowano zbudować wspólny malezyjsko - rosyjski zakład do produkcji tego urządzenia. Do Czech, oficjalnie na testy w tamtejszym Instytucie Wojskowym wywieziono jednak tylko samo urządzenie, którego bez szczegółowej dokumentacji technicznej nikt nie będzie w stanie wyprodukować. Dokumentację w ostatniej chwili ukryli twórcy Tafiosa.

- Przez ostatnie lata kilkakrotnie agenci różnych służb próbowali wykraść Tafiosa i inne systemy, które opracowaliśmy – potwierdził wczoraj w Sejmie Wiesław Kaska, szef naukowców, zrzeszonych w Zakładzie Badawczo Innowacyjnym, pracującym do niedawna dla państwowego Bumaru. - W tym roku najbardziej interesowali się naszymi pracami ludzie ze Wschodu.

- Żarty się kończą – dodał bardzo poważnie Janusz Dobrosz, były wicemarszałek Sejmu. - Tym bardziej, że w związku z tą sprawą polscy żołnierze na misjach mogą się znaleźć w niebezpieczeństwie.

Okazuje się bowiem, że Ministerstwo Obrony Narodowej jeszcze przed wyjazdem pierwszego kontyngentu wojskowego do Iraku dysponowało supernowoczesnymi systemami wykrywania skażeń chemicznych Tafios. W czasie wojny miały one chronić naszych żołnierzy przed atakiem bronią chemiczną lub wskazywać, że wjechali oni swymi wozami bojowymi w strefę skażoną. Urządzenia były zamontowane na 10 wozach patrolowych. Mimo to zdecydowano, że zamiast stworzonych przez polskich naukowców systemów, żołnierze zabiorą na wojnę o wiele gorsze i droższe, zagraniczne urządzenia. Tafiosy zdemontowano. Pytany przez nas o to MON nie potrafił jednoznacznie wytłumaczyć się z tej decyzji. Podobna sytuacja jest dziś w Afganistanie, gdzie wiele miejsc w czasie wojny rosyjsko – afgańskiej zostało silnie skażonych bronią chemiczną, a jej ogromne pokłady do dziś tam zalegają, stanowiąc duże zagrożenie dla ludzi. Okazuje się, że żołnierzy o ewentualnym zagrożeniu chemikaliami informować mają zagraniczne, gorsze od Tafiosa systemy, które MON kupił od państwowego Bumaru i które są o 1/3 droższe od polskiego urządzenia.

- Dlaczego polski potentat zbrojeniowy wcisnął wojskowym zagraniczny słabiej działający system, zamiast wyposażyć żołnierzy w najnowocześniejsze na świecie polskie urządzenie tego typu – pytał retorycznie dr płk. Henryk Kudła z ZBI. - Co ciekawe Tafios jest montowany na czołgach, które Bumar dostarcza do Malezji. Czemu armia malezyjska wybrała jako wyposażenie czołgu Tafiosa, a nie inne zagraniczne systemy? Od oficerów z Azji słyszeliśmy wyraźnie: tylko ten system działa prawidłowo i sprawdza się w 100 proc. – dodał naukowiec.

- Dziś złożyliśmy do Ministra Klicha pismo z apelem o interwencję w sprawie bulwersujących nas okoliczności związanych z sabotażem polskiej technologii powstałej z inicjatywy MON. – podkreślał w Sejmie Wiesław Kaska.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają