Paweł przez pięć lat narzeczeństwa wiedział doskonale, że jego dziewczyna lubi szalone pomysły. I to ona wymyśliła nietypowy pojazd, który ruszył na czele orszaku weselnego. - Marzyło mi się coś niezwykłego. To przecież jedyny taki dzień w życiu - opowiada Monika Greszta.
Rafała Mazurka (37 l.), właściciela czerwonego holownika, nie trzeba było długo namawiać. Zdarzały się mu już dziwne kursy, kilka razy wiózł nawet ciężarne kobiety na porodówkę. - Auto mam wygodne, tylną kanapę komfortową, w sam raz dla młodej pary - zachwala.
A pięknie przystrojony holownik wzbudzał zainteresowanie przechodniów i gości weselnych. Gdy młodzi na sygnale pędzili do ślubu, ludzie machali im i pozdrawiali. Sąsiedzi, którzy przed domem postawili tzw. bramę, rozstąpili się, słysząc z daleka syrenę. Myśleli, że to jedzie straż pożarna.