Joachim Brudziński zapowiedział, że gdy PiS wróci do władzy, do więzienia pójdzie "każdy winny, niezależnie od tego, czy się nazywa Sawicka, Marczuk-Pazura...". W tym momencie Olejnik przypomniała sprawę Bogusława Seredyńskiego, b. prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych, który w 2009 roku padł ofiarą akcji CBA. - Nie chciał się pan odnieść do tego, czy rząd Jarosława Kaczyńskiego nie powinien przeprosić pana Bogusława Seredyńskiego za to, że go tak traktowano, tak przesłuchiwano za to, że był niewinnym człowiekiem - oburzała się prowadząca. Brudziński odparł, że gdyby Olejnik robiła reportaże w zakładach karnych, spotkałaby wiele "niewinnych" ludzi. - Wiem, bo robiłam reportaże w zakładach karnych - powiedziała prowadząca. - Świetnie. W skupie butelek również. Ja wiem, że pani ma doświadczenie reporterskie, szacun - odpowiedział gość.
Sytuacja w studiu stawała się coraz gorętsza. Monika Olejnik postanowiła nawiązać do przeszłości, wyciągając brudy Brudzińskiego. - Lepiej robić reportaże w skupie butelek, niż robić za młodych czasów rzeczy, za które powinno się potem wstydzić - stwierdziła prowadząca, jednak uznała, że nie będzie tego przypominała. Joachim Brudziński nie pozostał dłużny. Zadał prowadzącej cios oskarżając ją o przyjaźń z Jerzym Urbanem, który odwoził ją do domu po "rozmowie w Trójce".
- Kończymy dzisiaj rozmowę. Jest pan bardzo niegrzeczny, jest pan bardzo nieelegancki. Jerzy Urban nie jest moim przyjacielem. Podwożenie nie oznacza przyjaźni. Ja wiem, że pana zdenerwowało, co panu puściłam o panu Seredyńskim - zakończyła Olejnik "Kropkę nad i".
Zobacz: Katastrofa Airbusa A320. "Szczątki ciał były przemieszane z fragmentami samolotu"