Kiedy Maja zasypia, przy jej łóżeczku zawsze ktoś czuwa. I słucha, czy dziecko na pewno oddycha. Gdy dziewczynka się potyka, domownicy ze strachem rzucają się, by ją podtrzymać. - Nie mogę dopuścić do tego, żeby się przewróciła, bo gdy upadnie, może się już nie podnieść. Jest jak ze szkła - opowiada Monika Wojtczak (28 l.), mama Majki. - Każda infekcja kończy się pobytem w szpitalu. A kiedy córeczka denerwuje się albo płacze, momentalnie robi się sina. Trzeba jej wtedy szybko podać tlen.
Pani Monika nie ukrywa, że opieka nad tak chorym dzieckiem to olbrzymi stres. Ale i wielka radość. Kobieta pamięta swój zachwyt, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży. I szczęście, gdy Majeczka przyszła na świat. Potem jednak lekarze przekazali jej straszną wiadomość. Córeczka urodziła się bez lewej komory serca. Jedynym ratunkiem dla dziecka była trzyetapowa operacja, ale lekarze nie chcieli się jej podjąć. - Po co? - pytali. - Ona i tak nie przeżyje.
- Nie mogłam tego słuchać, dosłownie wybłagałam operację Mai - mówi matka. I udało się. Dwa etapy zabiegu już są za nimi. Pozostaje trzeci. Jeśli się powiedzie, dziewczynka będzie miała w pełni wydolne serduszko. Będzie mogła biegać, skakać i szaleć z innymi dziećmi. Rodzice chorego maleństwa nie mogą się tego doczekać. Nie ukrywają jednak, że potrzebują pomocy. Majce przydałby się pulsoksymetr, specjalne urządzenie do mierzenia pulsu. - Będziemy bardzo wdzięczni darczyńcom - mówi Monika Wojtczak.
Każdy, kto chce pomóc Majce i jej mamie, może wysłać pieniądze na konto Fundacji Serce Dziecka - 12 1160 2202 0000 0001 4668 2533, z dopiskiem "Maja Wojtczak"