Bliscy i sąsiedzi rodziny P. doskonale pamiętają pogrzeb w Jastrzębiu. Pięć trumien ustawionych w rzędzie, a nad nimi dwaj płaczący mężczyźni. Wojtek i Dariusz P. Jedną rzecz zapamiętali jednak szczególnie. Ojciec i syn nie obejmowali się, nie przytulali do siebie w obliczu tragedii. Stali po prostu jeden obok drugiego.
Okazało się potem, że Dariusz P. tylko udawał ból. Tak naprawdę czekał na wypłatę pieniędzy z polisy.
Czy Wojtek to czuł? Kiedy się obudził, a w rodzinnym domu szalał pożar, zadzwonił najpierw do ojca. Jeszcze mu ufał, szukał u niego pomocy. Nie doczekał się jej jednak. Biedny 18-latek był świadkiem śmierci mamy i rodzeństwa.
Po pogrzebie już nie szukał opieki ojca. Wyjechał do Oświęcimia, do szkoły z internatem prowadzonej przez salezjanów. - Niechętnie wracał stamtąd do ojca na weekendy - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie. - Jakby chciał się odciąć od wszystkiego, co go spotkało, zapomnieć.
Wojtek poprawił relacje z ojcem
Potem na moment relacje Wojtka z ojcem się poprawiły. Wszystko za sprawą nowej narzeczonej Dariusza P., Renaty P. Chłopak zaprzyjaźnił się bowiem z córką kochanki ojca. Dziewczyna tak jak on chodziła do salezjańskiej szkoły. Razem dojeżdżali na zajęcia, razem nawet wyjechali na wakacje.
W końcu jednak Wojtek otrzymał potężny cios. To, czego być może tylko się spodziewał, okazało się straszliwą prawdą. Jego ojciec usłyszał zarzuty zabicia pięciorga członków rodziny i usiłowania zabójstwa jego - własnego syna.
Przeczytaj: Jastrzębie-Zdrój. Dariusz P. pochował żonę i czwórkę dzieci
Jak się dowiedzieliśmy, 18-latek całkiem się załamał. Przygarnęła go do siebie konkubina ojca. Niebawem ma się jednak przeprowadzić do dziadków. Czy u nich zostanie na dłużej?
- Tego jeszcze nie wiemy - powiedziała nam Urszula P., matka Dariusza P. - Niedługo wspólnie z drugimi dziadkami Wojtka zdecydujemy, co dalej będzie z wnuczkiem - dodała. Kobieta jest przekonana, że jej syn jest niewinny i wróci do domu.