Najbardziej poszukiwany w Polsce morderca Jan Szymaniak (32 l.), który tydzień temu w Machcinie (woj. wielkopolskie) z zimną krwią zastrzelił swoją szwagierkę i jej konkubenta, strzelił sobie prosto w głowę. Chciał się zabić, gdy tylko zauważył, że policjanci wchodzą na podwórko domu jego brata w Nowym Szczepankowie, w którym się ukrywał. Psychopatycznego mordercę w stanie krytycznym śmigłowcem przetransportowano do szpitala w Poznaniu.
Była godzina 14.00, gdy grupa antyterrorystów otoczyła dom w Nowym Szczepankowie (Wielkopolskie). Policjanci wiedzieli, że to właśnie tam - w domu swojego brata - śmiertelnie niebezpieczny zwyrodnialec znalazł schronienie. Kiedy wchodzili na posesję, Jan Szymaniak, który ukrył się w budynku gospodarczym, przyłożył pistolet do skroni. Musiał przeczuwać, że na ucieczkę nie ma już żadnych szans. Bezwzględny zabójca, który nie miał litości dla dwóch swoich ofiar, pociągnął za spust, gdy tylko usłyszał: - Stój, policja!
Kiedy na miejsce przyjechali medycy, Szymaniak wciąż dawał znaki życia. I chociaż szanse, że przeżyje, były znikome, lekarze zdecydowali się go przetransportować do szpitala w Poznaniu. Tam walczą o jego życie.
Tydzień temu morderca wdarł się na posiadłość partnera swojej szwagierki Arkadiusza Kisło (31 l.) i zastrzelił go w stajni. Potem zaczaił się na konkubinę swojej ofiary. Karolinę D. (28 l.) dopadł w domu i strzelił do niej dwa razy. Najprawdopodobniej chciał dowiedzieć się od niej, gdzie ukrywa się jego była żona Honorata. To przez nią poszedł do aresztu, bo kobieta zdecydowała się opowiedzieć śledczym o tym, że były mąż brutalnie ją gwałcił. Za to trafił za kratki i został skazany na 3 lata więzienia. Niestety, kościański sąd postanowił, że do czasu uprawomocnienia się wyroku gwałciciel może być na wolności. Kiedy Sąd Okręgowy cofnął to postanowienie, Jan Szymaniak jakby zapadł się pod ziemię. Kupił nielegalnie pistolet i długą broń, a potem zamordował dwie osoby.
Przez tydzień wielkopolska policja szukała go dzień i noc. Śledczy metr po metrze przeczesywali okolicę miejsca zbrodni w poszukiwaniu mordercy. Zaocznie postawiono mu zarzuty i wydano za nim list gończy.
Pogrzeb pod nadzorem policji
Pogrzeb Karoliny D. (28 l.), jednej z zastrzelonych przez Szymaniaka ofiar, odbył się w Śmiglu pod czujnym okiem antyterrorystów. Na cmentarzu rozpacz żałoby mieszała się ze złością, bo bezwzględny morderca wciąż był na wolności i igrał z policją, która uzbrojona po zęby tropiła go od tygodnia. To właśnie dlatego Honorata Sz. nie mogła pożegnać ukochanej siostry. - Bała się, wszyscy się bardzo baliśmy - mówili po pogrzebie najbliżsi ofiary, którzy mimo lęku wzięli udział w uroczystości żałobnej Karoliny D.
- Na niebie w Śmiglu na moment pokazało się słońce. - To Pan Bóg przyjmuje Karolinkę do nieba - szeptali zapłakani przyjaciele ofiary. - To nie wina Boga, a człowieka - grzmiał ksiądz, który odprawiał mszę świętą.
W trakcie pogrzebu na zbolałych twarzach najbliższych tragicznie zmarłej Karoliny rysowało się pytanie: dlaczego tak młoda osoba musiała stracić życie przez takiego bandytę?