Wychodzą na jaw coraz bardziej szokujące okoliczności bestialskiego mordu w siedzibie partii Jarosława Kaczyńskiego. Okazuje się, że bezwzględny morderca zanim urządził krwawą rzeź w biurze poselskim Janusza Wojciechowskiego był w w budynku gdzie w Łodzi urzęduje Stefan Niesiołowski.
Przeczytaj koniecznie: Marek Rosiak zginął od strzału prosto w serce! Ryszard C wiedział jak obchodzić się z bronią
Dyrektor biura poselskiego wicemarszałka Sejmu Aleksandra Woron ujawniła PAP, że w dniu morderstwa, tuż przed godz. 9 czyli na dwie godziny przed zbrodnią, Ryszard C. był na ul. Piotrkowskiej w Łodzi.
- Pytał o pana marszałka Niesiołowskiego. Po uzyskaniu informacji od osób znajdujących się w budynku, o tym, że go nie ma i biuro jest zamknięte, spytał o siedzibę biura PiS-u i odszedł – zdradziła dyrektor biura.
Współpracownika wicemarszałka Sejmu została już przesłuchana przez prokuratorów w tej sprawie.
- Ta wiadomość mnie zmroziła. Byłem pierwszym politykiem na liście mordercy - wyznał Niesiołowski, który dowiedział się o wszystkim dopiero w poniedziałek od dyrektora łódzkiego biura.
- Jak pomyślę, że ten człowiek z pistoletem, z którego za godzinę
zastrzelił człowieka, mnie szukał, to poczułem, że Pan Bóg mnie
ochronił. To ja mógłbym te kule otrzymać. Nie sądzę, żeby przyszedł do
mnie w przyjaznych zamiarach, on mnie szukał - dodał wicemarszałek Sejmu.
Tymczasem psycholog śledczy z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach w „Rz” zdradził, że jego zdaniem Ryszard C. nie jest chory psychicznie. Co na to wskazuje? Ekspert Bogdan Lach przekonuje, że zabójca dokładnie zaplanował atak tak jakby „sfera intelektualna” pracowała u niego prawidłowo.
Patrz też: Ryszard C. morderca z Łodzi: Gdy zabijałem wiedziałem, co robię