Do tej zbrodni doszło w nocy z 12 na 13 grudnia ubiegłego roku. Śledczy przez wiele miesięcy mozolnie odtwarzali jej przebieg. Wielokrotnie przesłuchiwali zabójców, poddali ich psychiatrycznej obserwacji, nakreślili ich psychologiczne portrety. I wszystko to zawarli właśnie w akcie oskarżenia. Jego lektura jest porażająca.
Kamil i Zuzanna na długo przed zbrodnią wiedzieli, że zabiją Agnieszkę i Jerzego N., którzy nie akceptowali ich związku. W szczegółach, na chłodno, obmyślali zbrodniczy plan, szykowali kuchenne noże z drewnianymi trzonkami o 15-cm ostrzach, gumowe rękawiczki i punkt po punkcie omawiali przebieg akcji. Gdy nocą weszli do domu w Rakowiskach pod Białą Podlaską, rodzice Kamila już spali. Pochylony nad ich łóżkiem jedynak, któremu nie szczędzili miłości i pieniędzy, na palcach odliczył 3-2-1, dając sygnał do rzezi. Szybkimi, krótkimi ruchami uderzali na oślep, aż nagle któreś z nich oparło się o kontakt i w sypialni zrobiło się jasno. Mordowani wiedzieli już, kim są ich oprawcy. Jerzy N. rzucił się do walki o życie. Udało mu się nawet wytrącić nóż z ręki Zuzanny. Musiał czuć, jak morderczyni gryzie go w rękę, a potem palcami wydłubuje mu oko. I jeszcze żył, gdy usiłowała odciąć mu rękę powyżej łokcia.
O życie walczyła też Agnieszka N. Ranna, brocząca krwią próbowała uciec, wykorzystując zamieszanie. Syn dopadł ją przy wyjściu z domu. Tam dwa razy przeciągnął nożem po jej gardle. "Dla pewności, żeby się nie męczyła" - wyznał w śledztwie. Gdy wrócił do sypialni, jego ojciec nie dawał już znaku życia. "Czy już?" - spytał spokojnie swoją towarzyszkę.
Uciekali przez drzwi tarasowe. Przeskoczyli ogrodzenie. Kiedy Kamil dowiedział się, że Zuza próbowała obciąć naznaczoną jej zębami rękę ojca, wrócił do domu, by dokończyć dzieła. Ale i on nie był w stanie upiłować kości...
Mordercy wpadli po kilku godzinach w Krakowie, dokąd zawieźli ich znajomi. Grozi im dożywocie. Proces może zacząć się pod koniec lata.
Zobacz: Co się stało w Rakowiskach? Szczegóły zbrodni [BRUTALNY OPIS]