Nizaryci, zwani także asasynami, wyłonili się z grupy izmailitów, jednego z odłamów islamu, w XI wieku. Ich przywódcą był Hassan ibn Sabbah, prorok, nazywany Starcem z Gór. Siedzibą sekty była twierdza Alamut położona w górach Elbrus. Z czasem asasyni zdobywali kolejne warownie i stawali się coraz większą potęgą. Na przełomie XI/XII wieku w szeregach sekty było już ok. 60 tysięcy członków na siedmiu kolejnych stopniach wtajemniczenia.
Wierni przywódcy
Hassan szkolił młodych adeptów do zabijania przeciwników religijnych i politycznych, a przede wszystkim do walki z krzyżowcami. Popularna do dziś legenda głosi, że odurzał swych wyznawców haszyszem, co ma wynikać z arabskiej nazwy sekty - palacze haszyszu. Zamroczeni mieli być ponoć bardziej posłuszni. Wyszkoleni asasyni byli bardzo skuteczni i odważni, dlatego bardzo często władcy wynajmowali ich, aby wyeliminować konkurentów.
Nizaryci najczęściej wybierali skrytobójstwo, a każdy szczegół akcji był starannie zaplanowany. Zaszczytem było dla nich zginąć podczas akcji, bo czekały ich za to wieczne rajskie rozkosze. Największą hańbą było pozostanie żywym, gdy inni wyznawcy polegli. Gotowi byli rzucić się ze skały, żeby pokazać posłuszeństwo przywódcy.
Cel uświęca środki
Asasyni często stosowali taktykę polegającą na ukrywaniu swojej wiary, aby wkraść się w łaski przeciwnika. Potrafili oni niekiedy latami przebywać w otoczeniu ofiary, starannie się maskując i udawać wiernych przyjaciół, by wreszcie zabić.
Nie atakowali przypadkowych osób. Najczęściej działali dwójkami, a narzędziem zbrodni był sztylet bądź nóż, wręczany przez najwyższego przywódcę, kolejnego "Starca z Gór". Dokonywali też masowych mordów, np. w odwecie za zabicie ich wysłannika zamordowali 400 ludzi.
Wśród ofiar asasynów były bardzo ważne osoby, udało im się nawet zabić doskonale strzeżonego syna samego Czyngis-chana. Przyczyniło się to do upadku sekty, który nastąpił w 1256 roku, gdy Mongołowie w odwecie zdobyli twierdzę Alamut i tylko nielicznym członkom udało się przeżyć. Nizaryci przetrwali jednak do dziś m.in. w Syrii, Iranie, Indiach i Stanach Zjednoczonych, ale nie utożsamiają się z krwawymi poprzednikami.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail