Aleksandra razem z nim miała jechać do Niemiec, by sprzedać złoto. Poszła jednak wieczorem do pracowni Andrzeja K., wypili parę drinków. Kiedy mężczyzna usnął, zadzwoniła po swoich kompanów. Ci skrępowali jubilerowi ręce i nogi.
Mężczyzna nie chciał powiedzieć, gdzie ukrył złoto. Zaczęli więc go okładać pięściami i butelkami. Gdy nadal milczał, założyli mu kabel elektryczny na szyję i udusili.
Patrz też: WARSZAWA: Napad na jubilera na Marszałkowskiej
- Andrzej K. charczał, ale i tak nie powiedział, gdzie złoto ukrył. Zaczęliśmy przeszukiwać pomieszczenia. Nie mogliśmy nic znaleźć - mówił Krystian B. przed sądem. - Zabiłem, bo byłem wkurzony - dodał. Mordercom grozi dożywocie.