Wśród bezdomnych Piotr B. ma ksywkę Kulawy albo Kuśtyk. Mężczyzna stracił kiedyś lewą nogę. Od tego czasu porusza się o drewnianych kulach. Swoje kalectwo wykorzystywał do wzbudzania litości przechodniów. Opowiadał, jakie nieszczęście go spotkało i z miną niewiniątka prosił o najmniejsze chociaż datki.
Prawdziwe oblicze Piotra B. było jednak zupełnie inne. "Kulawy" był postrachem katowickich bezdomnych. Silny i bezwzględny mężczyzna nie znosił sprzeciwu. Kto mu się nie podporządkował, ryzykował nawet życie. Przekonał się o tym Kazimierz G. (54 l.), który urządził sobie legowisko w opuszczonej kamienicy nieopodal dworca kolejowego.
Zmiażdżył mu twarz
Dokładnie przed rokiem w budynku wybuchł pożar. Po ugaszeniu ognia przeszukujący pogorzelisko strażacy natknęli się na zmasakrowane i nadpalone zwłoki mężczyzny. Okazało się, że to właśnie Kazimierz G., nazywany przez kumpli Kazikiem.
- Mężczyzna miał zmiażdżoną twarz, połamane kości i rany szarpane - mówi Sergiusz Skorek z Prokuratury Rejonowej Centrum-Zachód w Katowicach.
Dokładali do ognia
Policjanci rozpoczęli poszukiwania mordercy. Już po kilku dniach wpadli na trop, który doprowadził ich do Piotra B. Razem z "Kulawym" wpadli Krzysztof C. (38 l.) ps. Szogun, Andrzej C. (53 l.) ps. Jezus i Dorota K. (33 l.) ps. Doda.
- "Kulawy" chciał zwrotu 30 złotych, które dał "Kazikowi" na alkohol. Ewentualnie w zamian żądał zegarka - wyjaśnia Sergiusz Skorek.
"Kazik" odmówił. Piotr B. wpadł wtedy w szał. Bez opamiętania zaczął okładać mężczyznę swoimi kulami. Potem w ruch poszedł wyrwany kawałek poręczy. Nad leżącym mężczyzną zaczęli się pastwić również pozostali członkowie gangu.
Gdy Kazimierz G. przestał się poruszać, "Kulawy" oblał jego ciało denaturatem i podpalił. Potem oprawcy dokładali tylko do ognia. Uciekli, gdy płomienie zaczęły sięgać sufitu.
Piotr B. i jego kompani stanęli w tym tygodniu przed sądem. Grozi im dożywocie.