Związku pomiędzy śmiercią byłego wiceministra transportu Eugeniusza Wróbla i wyjaśnianiem przyczyn smoleńskiej katastrofy doszukuje się "Nasz Dziennik". Gazeta sugeruje, że "nieprawdopodobne okoliczności" śmierci wiceministra w rządzie PiS i wybitnego naukowca, specjalisty w dziedzinie techniki lotniczej wskazują, że komuś mogło zależeć na niedopuszczeniu Wróbla do prac biegłych, którzy zajmą się analizą i pisaniem uwag do końcowego raportu na temat Smoleńska.
Przeczytaj koniecznie: Ministra Eugeniusza Wróbla zarąbał jego syn
Dr inż. Eugeniusz Wróbel wykładał na Politechnice Śląskiej, był specjalistą komputerowych systemów sterowania lotem. "ND" podkreśla, że był jednym z niewielu ludzi w Polsce, będących w stanie poddać merytorycznej ocenie raport MAK. Dziennikarze twierdzą również, że w nieoficjalnych, prywatnych Eugeniusz Wróbel miał wątpić, że wrak leżący do dziś na płycie lotniska Siewiernyj pod Smoleńskiem to rzeczywiście polski, rządowy Tu-154M o numerze bocznym 101.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Jerzy Polaczek, były minister transportu w rządzie PiS i szef Wróbla, wyraził niedowierzanie z powodu śmierci jednego ze swych najbliższych współpracowników. Polityk powiedział "Naszemu Dziennikowi", że Eugeniusz Wróbel był wzorowym ojcem szczęśliwej rodziny i bardzo interesował się nowościami ze śledztwa w sprawie katastrofy tupolewa.
Wczoraj (w poniedziałek, 18 października) płetwonurkowie mimo bardzo trudnych warunków poszukiwań odnaleźli w wodach Zalewu Rybnickiego ludzkie szczątki. Szczegółowe badania DNA potwierdzą ich tożsamość. Wiele wskazuje na to, że odnaleziono fragmenty ciała byłego wiceministra transportu. Do zabójstwa i zmasakrowania ciała przyznał się syn Eugeniusza Wróbla, Grzegorz W. Wczoraj jednak odwołał zeznania.
Patrz też: Grzegorz W. - syn wiceministra Eugeniusza Wróbla - zabił ojca bo wpadł w sidła mafii?